Przez kilka tygodni benzynę na stacjach Orlen można było kupić w bardzo niskiej cenie – 5,99 zł/l. Jednak w ostatnich dniach ceny zaczęły rosnąć. Politycy opozycji alarmują w mediach społecznościowych, że to efekt wyborów. Podkreślają, że ostrzegali, iż tak właśnie będzie– że po wyborach parlamentarnych będziemy tankować samochody drożej.
Tymczasem Orlen tłumaczy, jak wygląda sytuacja na globalnym rynku paliw. "Ceny paliw w Polsce są obecnie jednymi z najniższych w Europie. Jest to zjawisko trwałe – już od wielu lat olej napędowy i benzyna na krajowych stacjach są jednymi z najtańszych w UE. ORLEN działa w sposób rynkowy, co oznacza, że jego polityka cenowa jest kształtowana z uwzględnieniem sytuacji makroekonomicznej" – wskazuje w komunikacie prasowym PKN Orlen
"We wrześniu i na początku października sytuacja na rynku globalnym wskazywała na spadek cen paliw gotowych, spowodowany między innymi stagnacją gospodarczą w krajach konsumujących najwięcej paliw, dodatkową podażą paliw i ropy naftowej oraz wysokim poziomem zapasów. W pierwszym tygodniu października ceny ropy naftowej spadły o ok. 10 dolarów za baryłkę. Spadały również notowania paliw gotowych – oleju napędowego o prawie 11 proc. a benzyny o ponad 16 proc." – podkreśla koncern.
Wojna na Bliskim Wschodzie a ceny paliw
Dalej czytamy, że "tendencja spadkowa została jednak przerwana wskutek eskalacji sytuacji na Bliskim Wschodzie". "Od tego czasu notowania ropy naftowej i paliw gotowych znalazły się w tendencji wzrostowej i już teraz powróciły do poprzednich poziomów. ORLEN będzie jednak kontynuował politykę stabilizacji, starając się ograniczać wahania cen paliw spowodowane niestabilnością sytuacji geopolitycznej i gospodarczej na świecie" – zapewnia koncern kierowany przez Daniela Obajtka.
Czytaj też:
Orlen wnioskuje do UOKiK o zgodę na przejęcie kontroli nad EuRoPol Gazem