Kolejny produkt z Ukrainy zalewa polski rynek. Branża apeluje do ministerstwa

Kolejny produkt z Ukrainy zalewa polski rynek. Branża apeluje do ministerstwa

Dodano: 
Flagi UE i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne
Flagi UE i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Wikimedia Commons
Kolejny produkt z Ukrainy zalewa Polskę. Producenci zwrócili się do nowego ministra rolnictwa z prośbą o pilną interwencję.

Chodzi o Krajowy Związek Plantatorów Buraka Cukrowego (KZPBC), który zwrócił się do nowego ministra rolnictwa i rozwoju wsi Czesława Siekierskiego, by podobnie jak Słowacja i Węgry, celem ochrony polskich przedsiębiorców, wprowadził natychmiastowy zakaz importu cukru z Ukrainy.

Cukier z Ukrainy zalewa Polskę

"Od momentu tymczasowego zawieszenia ceł i kontyngentów na import ukraińskich produktów rolnych, import cukru z Ukrainy do UE wzrósł kilkudziesięciokrotnie" – zwracają uwagę przedstawiciele polskiej branży cukrowej.

Jak tłumaczą, naturalnie najbardziej cierpią na tym państwa graniczące w Ukrainą. "W ostatnich miesiącach w Polsce i pozostałych krajach graniczących z Ukrainą odnotowano znaczne spadki cen cukru, co stawia polski przemysł i rolnictwo w pozycji mniej konkurencyjnej do partnerów z Europy Zachodniej" – czytamy w piśmie.

Unijne rozporządzenie stanowiące podstawę prawną dla bezcłowego i nieograniczonego importu produktów rolnych z Ukrainy obowiązuje do 5 czerwca 2024, jednak Bruksela poważnie rozważa przedłużenie. Zdaniem Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego rozwiązania te "nie mogą dłużej funkcjonować".

Na alarm bije także Międzynarodowa Konfederacja Europejskich Plantatorów Buraka (CIBE). Argumentując m.in., że Bruksela stosuje "podwójne standardy", ponieważ europejskich producentów i rolników zobowiązała do dostosowywania się do m.in. rozwiązań wynikających z programu Zielony Ład, podczas gdy masowy import cukru ukraińskiego nie musi spełniać podobnych warunków.

Afera zbożowa

To kolejna po aferze zbożowej sprawa uprzywilejowana przez unijny establishment gospodarki Ukrainy kosztem interesów państwa bądź grupy państw Unii Europejskiej.

Od 1 czerwca 2022 roku zboże z położonych na Ukrainie międzynarodowych koncernów bez żadnych ograniczeń taryfowych i pozataryfowych mogło być wwożone na terytorium Unii Europejskiej w ramach tzw. korytarzy solidarnościowych. Szybko okazało się, że ziarno – które miało być w większości jedynie tranzytowane przez Polskę – w praktyce zostawało w polskich magazynach i tworzyło nieuczciwą konkurencję dla polskich rolników. Na tym tle pomiędzy Kijowem a Warszawą wywiązał się spór, ponieważ strona polska – choć dopiero w kwietniu 2023 roku – zdecydowała o nałożeniu, a następnie wbrew stanowisku Brukseli, przedłużeniu embarga na część ukraińskich produktów.

Wołodymyr Zełenski zasugerował wówczas w kuriozalnej wypowiedzi, że rządy Polski, Słowacji i Węgier pośrednio wspierają reżim prezydenta Władimira Putina.

Działania rządu były nierzetelne, nieskuteczne i spóźnione, a minister rolnictwa przyczynił się do chaosu na rynku – stwierdziła z kolei Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie o aferze zbożowej.

Z raportu NIK ma np. wynikać, że właściwe organy państwowe nie ochroniły polskich rolników przed skutkami niekontrolowanego importu zbóż z Ukrainy. W przypadku pszenicy import wzrósł w 2022 r. aż o 16,8 tys. proc.

NIK ocenił, że "masowy napływ przyczynił się do spadku opłacalności polskich producentów rolnych i wzrostu zapasów zboża: z 3,8 mln ton w połowie 2021 r. do 9,7 mln ton w połowie 2023 r.".

Czytaj też:
Zboże z Ukrainy. Resort rolnictwa udostępnił obiecaną listę firm
Czytaj też:
Ukraina. Ardanowski: Nie możemy być pożytecznymi idiotami

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Interia / Gov.pl / Money.pl / NIK/ Rzeczpospolita
Czytaj także