Tomasz Cukiernik: Firma Levi Strauss zamyka fabrykę w Płocku, wskutek czego pracę straci prawie 800 osób. Michelin likwiduje zakład w Olsztynie, gdzie pracuje 430 osób. Fabrykę w Nowej Wsi Lęborskiej zamyka amerykańska firma TE Connectivity Industrial i pracę straci 140 osób, a produkcja przenoszona jest do Maroka. Firma produkująca łopaty do turbin wiatrowych Goleniów LM Wind Power Blades zwalnia 200 osób. Również 200 pracowników ma zostać zwolnionych w krakowskim oddziale PepsiCo, a dwa działy firmy są przenoszone do Indii. Decyzję o zwolnieniach grupowych ogłosiły także fabryka mebli Forte i firmy motoryzacyjne Volvo we Wrocławiu, Scania w Słupsku i Stellantis w Bielsku-Białej, a w Warszawie banki ING i PNB Paribas. W pierwszym kwartale obecnego roku w 12 wojewódzkich urzędach pracy ponad 90 firm zgłosiło zamiar zwolnienia niemal 8 tys. pracowników. Jaka jest przyczyna zwolnień grupowych?
Andrzej Sadowski: Do listy z międzynarodowych koncernów zwalniających pracowników dołączyła Tesla, redukująca zatrudnienie w Polsce i na świecie. Coraz częstsze informacje o zamykaniu fabryk i zwolnieniach mają wspólny powód, którym jest cały czas rosnąca cena energii w Polsce. Jest to przeszkoda nawet dla takiej fabryki, jak ta należąca do Levi Strauss, która działała nieprzerwanie w Płocku od 1993 r. Rosnące ceny energii i groźby blackoutów są skutkiem monopolizacji produkcji energii w rękach oligopolów, spółek należących do rządu, co prowadzi do sytuacji, w której energia staje się nieprzezwyciężalną barierą w rozwoju przemysłu w Polsce i przyczyną postępującej deindustrializacji naszego państwa.
Wzrosty cen energii to również skutek unijnego podatku ETS.
Powoływanie się wyłącznie na ETS ma dawać pełne alibi, a przecież te pieniądze pobiera rząd danego państwa, który powinien przeznaczać je na inwestycje w infrastrukturę energetyczną. Jak widać po rachunkach, które dostajemy za energię, najwyższą pozycją nie jest bynajmniej cena za nią, tylko opłata przesyłowa i inne składniki. Firmy energetyczne, podobnie jak inne, są tylko poborcami podatków od konsumentów, których próbuje się przekonać, że cała odpowiedzialność spada wyłącznie na Unię Europejską i jej regulacje.
Ale ta cena ETS nie jest jakaś niska, bo w granicach 70 euro za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla…
Dopisywanie do rachunków kosztów tzw. polityki klimatycznej w sytuacji, kiedy zarówno rządy Chin, jak i Indii postanowiły przeprowadzić największe inwestycje związane z uruchomieniem elektrowni, opierając się na węglu, jest rzeczą w kategoriach czysto logicznych niezrozumiałą i będzie prowadziło do tzw. ubóstwa energetycznego obywateli. Jak Unia Europejska – której powierzchnia obejmuje 4 mln km kw., a samych lądów na naszej planecie z Unią jest 149 mln km kw. – chce doprowadzić do oczyszczenia i poprawy klimatu, prowadząc tak restrykcyjną politykę wobec tylko siebie w sytuacji, w której dwa mocarstwa atomowe, Indie i Chiny, rozwijają największe inwestycje w energetykę węglową?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.