W sferze faktów film braci Sekielskich jest po prostu zabójczy. A stawianie równości między byciem pedofilem i agentem SB jest manipulatorskie.
Swoje refleksje na temat filmu Marka i Tomasza Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” spisuję w Rzymie, nieopodal Watykanu, parę chwil po kilkugodzinnym zwiedzaniu bazyliki św. Piotra w gronie przyjaciół i księży. Spojrzałem dziś z bliska w wielkość Kościoła katolickiego, jego historię papiestwa, świętości, mądrości i piękna. Spojrzałem z wdzięcznością i poruszeniem. Piszę o tym, by właśnie szczególnie zaakcentować to, że jestem katolikiem, w dodatku o konserwatywnych poglądach, a mimo wszystkich kontekstów nie uważam filmu braci Sekielskich za fragment wojny z Kościołem. To obraz zbyt ważny dla mnie, dla Kościoła, by w prostackich słowach go zdezawuować, wylewając kubły pomyj na autorów.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.