Swoje refleksje na temat filmu Marka i Tomasza Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” spisuję w Rzymie, nieopodal Watykanu, parę chwil po kilkugodzinnym zwiedzaniu bazyliki św. Piotra w gronie przyjaciół i księży. Spojrzałem dziś z bliska w wielkość Kościoła katolickiego, jego historię papiestwa, świętości, mądrości i piękna. Spojrzałem z wdzięcznością i poruszeniem. Piszę o tym, by właśnie szczególnie zaakcentować to, że jestem katolikiem, w dodatku o konserwatywnych poglądach, a mimo wszystkich kontekstów nie uważam filmu braci Sekielskich za fragment wojny z Kościołem. To obraz zbyt ważny dla mnie, dla Kościoła, by w prostackich słowach go zdezawuować, wylewając kubły pomyj na autorów.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.