W miniony weekend odbyła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości podczas której złożono Polakom kolejne obietnice. Jarosław Kaczyński mówił, że jego obóz polityczny stawia na wzrost płac. Zadeklarował, że na koniec 2020 r. minimalna pensja będzie wynosiła 3000 zł, a na koniec 2023 r. – 4000 zł. Dodał, że w 2021 r. ogromna część emerytów otrzyma dwie "trzynastki", a rolnicy – dopłaty do hektara na "prawdziwie europejskim poziomie".
Do obietnic tych odniósł się w programie "Polska na serio" publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz. – Jeżeli PiS będzie teraz co tydzień robił kolejną konwencję i zgodnie z zasadami Hitchcocka na każdej musi napięcie wzrastać (...), to na ostatniej prawdopodobnie musi być obiecana własna prywatna maszynka do drukowania pieniędzy dla każdego obywatela, bo już niebardzo sobie wyobrażam... – żartował publicysta. – Ale muszę powiedzieć, że to jest sprytnie policzone. Niektóre obietnice bardzo sprytnie PiS sprzedaje jako danie pieniędzy obywatelom, podczas gdy w istocie to są obietnice zwiększenia wpływów do budżetu, z którego... będą dawane pieniądze obywatelom. A jak obywatele są głupi i się nabierają, to "pies ich trącał", bo nawet opozycja tego nie zauważyła – dodał. Ziemkiewicz podkreślał, że Platforma Obywatelska dała się na to nabrać i zaczęła podnosić argument, że nie ma na to pieniędzy w budżecie. – Tylko podniesienie płacy minimalnej, to jest podniesienie składki i podatku od płacy minimalnej wpłacanej do budżetu. Czyli to pomysł na "obcyndolenie" obywateli z pieniędzy, a nie na danie im tych pieniędzy. A oni się cieszą, że dostaną pieniądze – wskazywał.
Ziemkiewicz o Kidawie-Błońskiej: Jest znana, ale trudno powiedzieć z czego
Ziemkiewicz komentował także wycofanie się Grzegorza Schetyny i zaproponowanie przez niego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera po ewentualnym zwycięstwie przez KO jesiennych wyborów parlamentarnych. Publicysta mówił o "kopernikańskim przełomie w polityce". – Nagle się okazało, że można grzebać politykowi w życiorysie i że nowa "kandydata na premierę" jest prawnuczką bardzo zasłużonych ludzi. Tak jak Bartłomiej Sienkiewicz jest prawnukiem Henryka Sienkiewicza. (...) Tylko co z tego wynika? (...) Dokładnie tyle samo Kidawa-Błońska ma wspólnego z Grabskim i Wojciechowskim co pan Sienkiewicz z autorem "Quo Vadis" i "Potopu". Ale teraz wolno będzie grzebać kto jest pradziadkiem jakiegoś polityka – mówił. – Jeśli odejść od tych korzeni rodzinnych, to wiem, że pani "kandydata" Kidawa-Błońska jest znana, ale z czego konkretnie, to jest mi trudno powiedzieć – przyznał publicysta.
Tylko w tym odcinku usłyszycie jak Rafał Ziemkiewicz śpiewa...