Czym jest opisywane przez Pana w najnowszej książce zjawisko Chrystofobii?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Przez wieki przyjmowało ono różne postaci. Podtytuł mojej książki brzmi "500 lat nienawiści do Chrystusa i jego Kościoła". Jak wiemy, Chrystus utożsamia się całkowicie ze swoim Kościołem. Znamy słowa, które Zbawiciel skierował do św. Pawła pod Damaszkiem „Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz”. „Mnie” oznaczało Kościół. W zależności od epoki ta nienawiść do Kościoła i Chrystusa objawiała się w różny sposób.
To znaczy?
Różnił się sposób argumentowania, zabiegów propagandowych, ideologii, ale też skala ataków, próby fizycznej inwigilacji wyznawców Chrystusa, synów i córek Kościoła z jednej, i skala męczeństwa z drugiej strony. Co ważne oprawcy eksterminują, ale krew męczenników jest posiewem Kościoła. I ta historia nigdy się nie kończy. Ta myśl ciągle towarzyszy tej książce, bo ja ją kończę rozdziałem, który opowiada o prześladowaniu chrześcijan różnej denominacji pod rządami dyktatury relatywizmu, o której mówił papież Benedykt XVI. Dyktatury relatywizmu, czyli pod płaszczykiem liberalizmu, tolerancji, walki z mową nienawiści, dokonuje się dyskryminacji ludzi, którzy jedynie przypominają oczywiste prawdy. Dzieje się to także w Polsce.
Tutaj jednak nie mamy do czynienia z fizyczną eksterminacją. Czy Pana zdaniem grozi nam to, że jak w XVIII wieku w hołubionej przez obecnych historiografów rewolucyjnej Francji, w Polsce dojdzie do mordów na wyznawcach Chrystusa?
Przykład Francji jest dobry, bo pokazuje, że nic nie jest dane raz na zawsze. Rewolucja francuska dokonała się w kraju, który obrał sobie Matkę Bożą na królową wcześniej niż zrobiła to Rzeczpospolita – śluby Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej miały miejsce kilkadziesiąt lat po tym, gdy Ludwik XIII wyświęcił Matkę Bożą na królową Francji. Francja była pokryta lasem katedr Notre Dame, czyli Naszej Pani. I nazywana była najstarszą córą Kościoła. Wydawało się, że gdzie jak gdzie, ale we Francji takie coś jest niemożliwe. A jednak stało się. Więc odpowiadając wprost na to pytanie – oczywiście, że nam w Polsce grozi eskalacja nienawiści do wiary. Bo idee mają konsekwencje. Z przypadkami fizycznych ataków na księży mieliśmy do czynienia już w ubiegłym roku. I patrząc na temperaturę tego konfliktu w Polsce, agresję głównie w internecie, możemy się obawiać, że będzie to w Polsce się nasilać.
Czy nie jest trochę tak, że środowiska konserwatywne wpadają w pewną pułapkę – bo mówimy o zagrożeniu ideologią gender, ekologizmu, LGBT. Tymczasem ideologia jest jedna, powiedzmy neobolszewicka, która przyjmuje po prostu różne maski, w imię szczytnych wartości – tolerancji, pokoju, praw człowieka?
Nowe pokolenia neobolszewickie, co i rusz się pojawiają. Trzeba oczywiście na różne negatywne zjawiska reagować, to nasz obowiązek. Ale samo działanie reaktywne to za mało. Potrzebna jest też afirmacja postawy chrześcijańskiej.
W jaki sposób?
Najlepszy przykład dają tu męczennicy. W świecie, w którym wysoko postawieni hierarchowie Kościoła, którzy z mocy samego urzędu powinni dawać przykład i umacniać w wierze, nie tylko tego nie robią, ale wprowadzają chaos i niepewność, to właśnie przykład męczenników – tych z naszych czasów, naszych dni – pokazuje, że jest coś stałego, niezmiennego, za co warto oddać życie. Ja swoją książkę kończę opisem męczeństwa 21 Koptów, którzy na wybrzeżu Morza Śródziemnego zostali zamordowani przez siepaczy z tzw. Państwa Islamskiego. Uratowaliby życie, gdyby tylko wypowiedzieli muzułmańskie wyznanie wiary. Ale tego nie zrobili. W czasie, gdy ważny kardynał z Niemiec zdejmuje Krzyż, żeby „nie drażnić braci muzułmanów” śmierć koptyjskich męczenników jest znakiem nie tyle sprzeciwu, co właśnie afirmacji wiary. Pewnym znakiem jest też to, że z wszystkich badań wynika, że to chrześcijanie są dziś najbardziej prześladowaną grupą wyznaniową na świecie. I w tym świecie rozchwianych zasad, norm i prawd ich wierność aż do końca jest takim z wstrząsającym, dramatycznym znakiem nadziei. Św. Jan Paweł II pisał w encyklice Verititati Splendor, że krew męczenników jest dobitnym i ostatecznym dowodem na istnienie nienaruszalnych prawd i norm moralnych. Warto do tego wracać.
Czytaj też:
"Największe prześladowanie chrześcijan wszechczasów". Szokujący raport
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.