Chciałoby się powiedzieć, że ks. Guy Pagès nie bierze jeńców. Z mocą słowa właściwą kiedyś prorokom piętnuje mielizny i słabości obecnej zachodniej uległości wobec islamu. Nie waha się używać słów wyrazistych, często bardziej gromi, niż analizuje. Z drugiej strony jednak każde zdanie, każde twierdzenie głęboko osadzone jest w tekstach. Liczne cytaty z Koranu mówią same za siebie.
Dla wielu współczesnych czytelników, tak przywykłych do lukrowanej, różowej, stworzonej na potrzeby zachodniej publiczności wizji religii Mahometa jako łagodnego i pokojowego monoteizmu bez Chrystusa, słowa i tezy ks. Pagèsa będą niczym kubeł zimnej wody. Spodziewam się wręcz, że po przeczytaniu kilku stron albo książkę odrzucą, albo uznają, że jest ona wyrazem jakiejś pomyłki, osobliwej złośliwości, złego nastawienia. Nic bardziej błędnego. Co się tyczy opisu treści świętej księgi muzułmanów, ks. Pagès ściśle trzyma się faktów.
Czytaj też:
Prof. Kucharczyk: Polsce grozi eskalacja nienawiści do wiary
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.