Kamila Baranowska: Czy to normalna sytuacja, że miesiąc przed wyborami nie wiemy, czy, kiedy i w jakiej formule się one odbędą?
Zbigniew Ziobro: Pandemia stworzyła nienormalną sytuację na całym świecie i niemal w każdej dziedzinie życia. Położyła się także cieniem na kluczowym dla systemu demokratycznego elemencie, jakim są wybory, w przypadku Polski są to wybory prezydenckie.
Dlaczego Zjednoczona Prawica tak bardzo upiera się przy terminie 10 maja? Dlaczego nie można wyborów przełożyć i zająć się dziś walką z pandemią oraz jej skutkami?
Opozycja wciąż wywiesza konstytucję na swoich sztandarach, a to właśnie ta konstytucja przewiduje, że kadencja prezydenta może trwać tylko pięć lat. Jedynym sensownym sposobem przeniesienia wyborów na czas po pandemii byłaby zmiana konstytucji, ale na to opozycja się nie zgadza. Przypomnę, że premier Gowin zaproponował zmianę w konstytucji wydłużającą kadencję aktualnego prezydenta o dwa lata i wykluczającą jego reelekcję. To była trudna do zaakceptowania dla naszego środowiska propozycja, ale poparliśmy ją w imię kompromisu, a nade wszystko wyższych racji związanych z ratowaniem zdrowia i życia Polaków zagrożonych przez koronawirusa. Opozycja to jednak odrzuciła.
Czytaj też:
W poszukiwaniu stabilnościCzytaj też:
Wiceszefowa PE: KE powinna postawić Polskę i Węgry przed sądemCzytaj też:
Nieporozumienie Gowina
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.