Premier Mateusz Morawiecki wystąpił o wotum zaufania. Czemu, skoro od początku było oczywiste, że rząd nie zostanie odwołany?
Prof. Rafał Chwedoruk: Właśnie dlatego, że nie było najmniejszych szans na odwołanie rządu. Natomiast, jakby szukać dodatkowych korzyści, to odpowiedź też jest prosta. Dotyczy to przede wszystkim wymiaru zewnętrznego. Siłą Zjednoczonej Prawicy była jedność. Umiejętność docierania także do niezainteresowanych na co dzień polityką obywateli. Jasny przekaz siły przewidywalnej, stał w kontrze do wizerunku skłóconej prawicy z lat 90. i początku 2000. Początek pandemii tylko ten przekaz pogłębił. Ludzie podświadomie ustawili się po stronie rządu i prezydenta Andrzeja Dudy. I to także ludzie niekoniecznie będący wyborcami Zjednoczonej Prawicy. I cały ten efekt został w pewnym momencie przekreślony.
W jaki sposób?
Nastąpiła pewna deregulacja Zjednoczonej Prawicy, którą przeprowadził były już dziś wicepremier Jarosław Gowin. Działo się to już u progu kampanii prezydenckiej. Co więcej, pomimo zawarcia jakiegoś rozejmu, niektóre wypowiedzi polityków formacji rządzącej, choćby posła Sośnierza o sposobie walki z pandemią w swym radykalizmie szły dużo dalej niż wypowiedzi polityków opozycji. Potrzebny był więc formacji rządzącej przekaz na zewnątrz, pokazujący, że wszystko jest już w porządku, a sytuacja jest opanowana. Jest też wymiar zewnętrzny całej sytuacji.
Jaki?
Prawo i Sprawiedliwość, szerzej Zjednoczona Prawica osiągnęły w wyborach sukces. Mają ogromny klub, do tego blisko czterdziestu posłów mają formacje koalicyjne – Solidarna Polska i Porozumienie. Takie coś rodzi zawsze szereg napięć. Do tego niedawne wystąpienia Jarosława Gowina z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem z PSL i Pawłem Kukizem sugerowały, że może być podejmowana próba budowy czegoś nowego, jakiejś formacji buforowej między PO i PiS.
Teraz to się zmieniło?
Tak, ponieważ start Rafała Trzaskowskiego odwrócił sytuację o 180 stopni. Prezydent Warszawy nie tylko odzyskał elektorat utracony przez Małgorzatę Kidawę-Błońską, ale też doprowadził do ponownej polaryzacji polskiej sceny politycznej na dwa obozy – liberalny wokół PO i Zjednoczoną Prawicę. Automatycznie osłabia to szanse polityków takich jak Szymon Hołownia, czy Władysław Kosiniak-Kamysz. W sytuacji polaryzacji obóz Zjednoczonej Prawicy poddając własny rząd pod głosowanie wotum zaufania też daje wyraźny sygnał, że nawet, gdy ktoś chce budować coś pomiędzy PiS i PO, to czas gorącego sporu i polaryzacji nie jest na to odpowiedni, bo należy jasno zdeklarować się po jednej ze stron. Miejsca pośrodku w tej chwili nie ma.
Rewitalizacja Platformy Obywatelskiej i start Rafała Trzaskowskiego siłą rzeczy mocno uderzyła w Jarosława Gowina, Kosiniaka-Kamysza i wszystkich tych, którzy widzieliby strefę buforową między głównymi siłami politycznymi. Teraz PiS pokazuje wszystkim wahającym się, że to nie jest czas wahania się i nie wolno siedzieć okrakiem na barykadzie, co nie przeczy oczywiście temu, że ma to wszystko ścisły związek z bieżącą kampanią wyborczą.
Czytaj też:
Sejm wyraził wotum zaufania dla rządu
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.