Biegły badający sprawę pożaru zabytkowego budynku po dawnym klubie sportowym Gedania w Gdańsku Wrzeszczu orzekł, że jego przyczyną było podpalenie. Do pożaru doszło w Wielką Sobotę 11 kwietnia 2020 roku. Informację o wnioskach biegłego przekazała rzecznik gdańskiej Prokuratury Okręgowej, prokurator Grażyna Wawryniuk.
– Biegły ustalił, że mamy do czynienia z podpaleniem, do którego użyto substancji łatwopalnej. Trwają czynności mające ustalić sprawcę – poinformowała w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" prok. Wawryniuk.
Ustalenia te komentowali na antenie Radia Gdańsk Bartosz Stracewski z TVP i Andrzej Ługin z portalu Gdańsk Strefa Prestiżu.
W ocenie Stracewskiego orzeczenie to nie jest żadnym zaskoczenie, bo "budynki, w których nie ma prądu, raczej nie płoną same z siebie". – Kluczowa kwestia to znalezienie sprawcy. Dopóki nie zostanie znaleziony, sprawa jest skazana na porażkę. Trudno udowodnić deweloperowi, że ktoś działał na jego zlecenie, choć moim zdaniem jest tu zbyt duża liczba zbiegów okoliczności – dodał.
Jak z kolei stwierdził Andrzej Ługin, "ktoś musiał się naprawdę natrudzić, by 11 kwietnia, w Wielką Sobotę, 'przypadkowo' podpalić budynek. Jego zdaniem, sprawa ta jest "bardzo dziwna", ale - jak podkreślił - "takie rzeczy dzieją się w Gdańsku". Gość Radia Gdańśk uznał, iż nie jest przypadkiem, że strategiczne ze względów finansowych czy umiejscowienia zawsze "dziwnie" płoną.