MARCIN MAKOWSKI: Panie prezydencie, ma pan poczucie ulgi, że wynik w pierwszej turze daje bezpieczne prowadzenie nad Rafałem Trzaskowskim czy jednak z tyłu głowy pojawia się panu myśl: „Jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte”?
ANDRZEJ DUDA: Poparło mnie ponad 3 mln wyborców więcej niż w pierwszej turze w 2015 r. Dziękuję za tak ogromne zaufanie. Przede wszystkim jednak dziękuję Polakom za rekordową frekwencję, która pokazuje, że w Polsce demokracja ma się świetnie, że wiemy, iż głos oddany w wyborach ma znaczenie. Myślę, że ekipa Zjednoczonej Prawicy pokazała coś dotąd nieznanego – że można się z wyborcami na coś umówić i to zostanie spełnione. Że będzie tak, jak zdecydujemy w wyborach.
Czy ma pan prezydent za złe Jarosławowi Gowinowi, że wybory nie odbyły się 10 maja, kiedy sondaże dawały zwycięstwo w pierwszej turze? „Gdyby nie gowin, bylibyśmy po wygranych wyborach” – powiedział marszałek Ryszard Terlecki po ogłoszeniu wstępnych wyników.
Dla mnie od samego początku istotne były dwie kwestie: bezpieczeństwo głosujących i przeprowadzenie wyborów w terminie przewidzianym w konstytucji, czyli przed 6 sierpnia. Nie oglądam się ani na sondaże, ani na spory partyjne. O tym, kto wygra w wyborach, zawsze decydują Polacy. Byłem gotów startować w maju, walczę o zwycięstwo w lipcu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.