"Gazeta Wyborcza" postanowiła przeprowadzić na Marszu Niepodległości dziennikarską prowokację. Jej reporter, Jacek Hugo-Bader ucharakteryzował się i poszedł na Marsz jako...czarnoskóry, aby przekonać się, czy jego uczestnicy rzeczywiście są wrogo nastawieni. Efekt? – Przede mną przeszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którym towarzyszyło zdziwienie: „Matko, czarnuch przyszedł”. Nawet jak tego nie wypowiadali, czułem to. To był jeden z najmniej przyjemnych dni w moim życiu – relacjonował później.
O prowokacji, która poza odczuciami reportera "Wyborczej" nic nie przyniosła, mówił w "Chłodnym okiem" publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz. – No i nic. Kolejna prowokacja "Gazety Wyborczej", która spełzła na niczym – stwierdził Ziemkiewicz, który przypomniał wcześniejszą prowokację tego dziennika, kiedy to jedna z dziennikarek udawała przez kilka miesięcy działaczkę ONR i również nie udało jej się żadnych skandali udowodnić.
Odnosząc się do dziennikarza ucharakteryzowanego na "Afropolaka" Ziemkiewicz mówił: Nic go nie spotkało, ale powiedział, że jak szedł i tak patrzył, to czuł. że ci ludzie go nie lubią. To pic na wodę, bo wiadomo, że murzynowi nic nie groziło. Jakby szedł jako dziennikarz "Gazety Wyborczej", to byłoby gorzej. Schował się bardzo sprytnie".
Czytaj też:
Nieudana prowokacja "GW". "Nawet jak tego nie wypowiadali, czułem to"