– To nie była kwestia wyłącznie wymiany szefa klubu, a większego zaangażowania (w klub – red.). Borys nie mógł się angażować, bo będąc szefem partii, ma też milion innych obowiązków – mówi portalowi Interia Sławomir Neumann z PO.
Do ostatecznego starcia doszło między Tomczykiem a Urszulą Augustyn, która jest postrzegana jako przedstawiciel "frakcji Schetyny". Wcześniej ze startu wycofali się Neumann oraz Arkadiusz Myrcha. Myrcha i Neumann przekazali swoje poparcie dla Augustyn.
Interia ustaliła, że początkowo nowy przewodniczący miał zostać wybrany przez aklamację, przy wsparciu prezydenta Warszawy. Plany jednak nie wypaliły, bo podczas kilkugodzinnego spotkania władz PO politycy wytykali sobie nawzajem błędy. A wybory szefa klubu trzeba było odłożyć w czasie.
– Nigdy nie startuje się przeciwko komuś, ale za jakąś sprawą. Deklarowałam, że jako przewodnicząca klubu chcę współpracować z szefem PO i wszystkimi innymi ugrupowaniami – mówi Urszula Augustyn. Zdaniem parlamentarzystki łączenie funkcji w zarządzie partii oraz w klubie to nieporozumienie: – Skoro panowie prowadzą klub od roku, a on nie działa, zaliczamy wpadkę za wpadką, to funkcję (szefa partii i przewodniczącego klubu - red.) trzeba rozłączyć. Być może, gdyby przewodniczący musiał rozmawiać z większym gronem polityków, inaczej podejmowałby decyzję.
Innego zdania jest Sławomir Nitras. – Bardzo wyraźnie było widać, że Urszula Augustyn, jako kandydatka, ludzie zgromadzeni wokół niej, chcieli, żeby klub stanowił alternatywny ośrodek decyzyjny robiący własną politykę. I wyraźnie widać, że emocje wśród posłów i posłanek są zupełnie inne. Wynik Cezarego Tomczyka jest dowodem na to, że ludzie chcą współpracy. To dobry sygnał – ocenia.
Czytaj też:
"Rz" nieoficjalnie: Sprawozdania finansowe Konfederacji i Zielonych odrzuconeCzytaj też:
Pieniądze za praworządność. Oto propozycja Niemiec