W ubiegły czwartek Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok w sprawie zgodności z konstytucją aborcji eugenicznej. Orzeczenie zapadło większością głosów. Sędziowie Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski zgłosili zdanie odrębne do wyroku. – Przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją – orzekł Trybunał Konstytucyjny.
Od czwartku trwają protesty środowisk lewicowych i feministycznych przeciwko decyzji sędziów Trybunału. Podczas manifestacji dochodziło do dewastacji pomników, profanacji świątyń oraz blokowania przejazdu samochodów.
Dlaczego akurat teraz Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się zająć kwestią aborcji, skoro wniosek w tej sprawie zostawie został złożony do TK w grudniu ubiegłego roku, a był też poprzedni, który nie został rozpatrzony? Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski, impulsem do zajęcia się sprawą aborcji przez TK miały być wewnętrzne problemy w Prawie i Sprawiedliwości. "Miały one początek po głosowaniu nad Piątką dla Zwierząt, w październiku przybrały na sile" – czytamy.
Informatorzy portalu twierdzą, że Jarosław Kaczyński chciał "zatrzymać" posłów z własnego obozu, którzy domagali się rozpatrzenia wniosku i tych którzy opowiadają się za całkowitym zakazem aborcji.
– To oni w październiku 2017 roku, w imieniu grupy ponad 100 posłów, złożyli wniosek do Trybunału o uznanie za niekonstytucyjnej przesłanki eugenicznej. Pod koniec ubiegłej kadencji Sejmu wniosek ponowili. I to w końcu oni, reprezentowali w ubiegłym tygodniu przed Trybunałem Konstytucyjnym wnioskodawców. Przypadek? Przecież byli zawieszeni w prawach członka PiS, a reprezentowali cały obóz Zjednoczonej Prawicy – wskazuje osoba "znająca kulisy sprawy". Zdaniem informatora Wp.pl, nieprzypadkowo również, w tym samym czasie pojawiły się informacje, że poseł Bartłomiej Wróblewski ma zostać kandydatem PiS na Rzecznika Praw Obywatelskich. – Tu też nie ma mowy o przypadku... – podkreśla.
Przypomnijmy, że poseł Wróblewski został zawieszony w prawach członka partii za złamanie dyscypliny partyjnej w głosowaniu dot. tzw. Piątki dla zwierząt.
Informator Wirtualnej Polski przyznaje, że Jarosław Kaczyński dająć TK zielone światło nie przewidział zasięgu i skali protestów społecznych. –Był przekonany, że w okresie pandemii i możliwości zgromadzeń do 5 osób, nie będzie żadnych tłumów na ulicach. Był przekonany, że demonstracje będą wyglądać podobnie jak w przypadku protestów w obronie sądów. Nie zdawał sobie sprawy, że manifestacje będą miały miejsca nie tylko w dużych miastach, ale w setkach małych miejscowości. I, że twarzą protestów będą młodzi ludzie, których PiS potrzebuje przy kolejnych wyborach do zwycięstwa – tłumaczy rozmówca serwisu.
Czytaj też:
"Czy ktoś mógłby mu powiedzieć, żeby wypie**alał?". Hołownia niemile widziany na protestach
Czytaj też:
"Trzeba będzie się go pozbyć". Komorowski: Oni pierwsi zdradzą Kaczyńskiego