Nie umiem zrozumieć popularności guru lewicy. Kilka lat temu na jednym z lotnisk dla zabicia nudy sięgnąłem po dziełko przedstawianego jako mędrca niejakiego Yuvala Noaha Harariego.
Przeczytałem, że izraelski homoseksualista, weganin i buddysta sprzedał miliony książek i że jest nową gwiazdą ateizmu. Przeczytałem, uznałem, że to stek banałów, i tyle. Ostatnio zauważyłem jednak, że również w Polsce ruszyła wielka machina marketingowa, która ma z niego zrobić mistrza i wizjonera.