Jak podkreślił Wybranowski w porannej audycji Radia Dla Ciebie, nie jest szczególnie zaskoczony tym, że nie udało się doprowadzić do referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Akcja polegająca na zbieraniu podpisów pod referendum była słabo nagłośniona. Te siły, które stoją dzisiaj za panem Guziałem, nie są w stanie zorganizować wystarczająco silnej akcji w tak dużym mieście jak Warszawa – ocenił.
Czytaj też:
Nie będzie referendum ws. odwołania prezydent Warszawy
Jak dodawał, włączenie się w akcję na rzecz referendum nie było również najlepszym wyjściem dla prawicowych partii politycznych, które mogłyby więcej na tym stracić, niż zyskać.
– Partie polityczne z przyczyn koniunkturalnych ale zrozumiałych nie włączyły się tę akcję. (...) Ewentualne referendum, które mogłoby się skończyć porażką, tak jak te wcześniejsze z powodu niewystarczającej frekwencji, umocniłoby tak na prawdę Platformę Obywatelską W Warszawie. Pokazałoby, że prawica, czy PiS, czy ruch Kukiza, nie jest w stanie zmobilizować wystarczającej ilości elektoratu w Warszawie, by Hannę Gronkiewicz-Waltz odwołać – stwierdził. – W dodatku, te partie, szczególnie PiS, dzisiaj nie mają wytypowanego kandydata na stanowisko prezydenta, który mógłby skutecznie powalczyć o zwycięstwo w Warszawie. PiS, wystawiając Sasina, czy któregoś z młodych kandydatów, musiałby się liczyć z porażką z którymś z ruchów obywatelskich np. Miasto Jest Nasze – dodawał.
– Dla prawicy lepsze jest przeczekanie tych dwóch lat i wystawienie mocnego, silnego kandydata – podkreślał Wybranowski.
Dziennikarz "Do Rzeczy" ocenił także, że, wbrew doniesieniom niektórych mediów, nie wierzy w to, że 13 grudnia Prawo i Sprawiedliwość wprowadzi w Warszawie komisarza.
Czytaj też:
Kłopoty prezydentów. PiS ma plan odzyskania Warszawy i Łodzi?Czytaj też:
Guział: Gronkiewicz-Waltz to najbardziej skompromitowany polityk samorządowy w historii