Umiejętnościami bił konkurencję na głowę. Tego nikt nie kwestionuje. Wątpliwości, by nie rzec – zażenowanie, powodowały głównie zachowania pozastadionowe. Przytłoczyło go ciśnienie sławy. Był za pan brat z camorrą, chełpił się przyjaźnią z Fidelem Castro, propagował mit Ernesta Che Guevary. Skądinąd sam został obiektem kultu. To nie żart. W Argentynie powstał kościół Maradony. Wprawdzie zawsze eksponował pobożność, na każdym kroku towarzyszył mu wizerunek Matki Boskiej z Gwadelupy, której opiece się oddał za młodu, lecz z przyjemnością spotykał się z wyznawcami „Iglesia Maradoniana”.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda