Jakie były Pańskie pierwsze wrażenia po losowaniu grup eliminacji Mistrzostw Świata?
Jan Tomaszewski: Uważam, że jest to dla nas kapitalne losowanie. Nie trafiliśmy na europejskich potentatów, czyli Belgię, Hiszpanię czy Włochy. Mogliśmy wylosować też Niemców, którzy są w dołku. Anglicy w tej chwili nie są drużyną z najwyższej półki, mamy zawodników podobnej klasy, a na niektórych pozycjach mamy lepszych. Np. Szczęsny jest moim zdaniem lepszym bramkarzem od Pickforda, Lewandowski jest lepszy od Kane'a, a Zieliński od Sterlinga. Można tak dłużej wymieniać, ponieważ nasi zawodnicy grają w renomowanych klubach i prezentują nowoczesny futbol. W przeciwnym razie, zostaliby z tych klubów wyrzuceni. Natomiast, grając w reprezentacji, grają jakiś archaiczny futbol, który nie ma nic wspólnego z nowoczesna grą. Jak wytłumaczyć fakt, że Lewandowski strzela bramki dla Bayernu, a nie robi tego w reprezentacji Polski? Nie dostaje podań i nie ma szans, aby te bramki strzelić. Inni zawodnicy na niego nie grają.
Co w takiej sytuacji powinien zrobić Jerzy Brzęczek?
Zawodników mamy na wygranie grupy. Anglicy nie są nadludźmi, nie jesteśmy natomiast zgraną drużyną. Moim zdaniem, Zbyszek Boniek powinien usiąść z Brzęczkiem i resztą drużyny i coś wymyślić, bo jak tak dalej pójdzie, to przegramy i z Węgrami. Jeżeli trener Napoli mówi, że Zieliński jest jednym z najlepszych piłkarzy świata, porównywanym do Messiego, to mam pytanie, dlaczego Argentyńczyka trenerzy nie wystawiają w pomocy? Otóż dlatego, że on nie jest od podawania piłek. Messi genialnie gra z przodu, potrafi stworzyć akcję, tak jak Zieliński. Z kolei Zieliński często gra w pomocy, ma inne zadania i tym sposobem tracimy najwięcej bramek.
Czyli chodzi o to, aby drużyna pełna gwiazd, którą jest reprezentacja Polski, była po prostu lepiej zgrana?
Dla mnie podstawowym błędem jest to, że Brzęczek zaczął powoływać na zgrupowania po 30 piłkarzy. To jest katastrofalny błąd, ponieważ na światowej klasy turnieje jedzie się w 23-osobowym składzie i rozgrywa się po 7-8 spotkań. Dlaczego więc na dwa spotkania powołujemy 30 piłkarzy? Kadra jest wtedy, kiedy jest się w tej 23-osobowej drużynie. Wówczas można dokonywać korekt. U nas natomiast jest tak, że np. na Mistrzostwa Europy selekcjoner musi odrzucić ośmiu zawodników. To jest niepotrzebny stres. Dochodzi do tego, że gramy z Ukrainą czy Finlandią i wychodzą inni zawodnicy, niż w meczu mistrzowskim z Bośnią i Hercegowiną. To komu są potrzebne te mecze? Zwłaszcza teraz, kiedy spotkania kadry są dozowane jak lekarstwo, trzeba wykorzystać każde z nich, aby drużyna była lepiej zgrana. Tymczasem wygląda to tak, że kilka dni po meczu z Włochami zmienia się pięciu zawodników na mecz z Holandią.
To by odpowiadało na pytanie, skąd ten brak zgrania w polskiej reprezentacji.
Na ten moment nie ma automatyzmu w grze. Dobrze to widać na przykładzie bramkarzy. W Niemczech mają ich ok. 5-6, ale gra praktycznie tylko Neuer. W dzisiejszej praktyce bramkarz jest również ostatnim obrońcą. Musi być zgrany z obrońcami, aby oni wiedzieli, jak wykonać do niego podanie, którą nogą wyprowadza piłkę itd. Szczęsny robi to inaczej, niż Fabiański. Nie jestem ani za jednym, ani za drugim. Jeden z nich musi grać, aby zgrywać się z drużyną i np. doprowadzić do doskonałości podania nogą. Dobrze wyćwiczeni bramkarze asystują czasami przy zdobyciu bramki. U nas natomiast mamy dwóch na zmianę i próbuje się dołączyć jeszcze trzeciego. Równie dobrze mogliby mnie powołać (śmiech).
No właśnie, przeszedł Pan do historii jako człowiek, który zatrzymał Anglię. Może z tego wynika Pańska pewność co do meczów z tą drużyną?
Tutaj chodzi o coś innego. Dam Panu przykład. W tamtych czasach graliśmy jednym składem. Pan Kazimierz Górski postawił na konkretną jedenastkę i tylko kilku zawodników wchodziło jako rezerwowi. Obecnie co chwila są jakieś zmiany. Tydzień przed meczem z Anglią graliśmy z Holandią, która miała pełno światowej klasy zawodników. Zremisowaliśmy 1:1, po czym pan Kazimierz powiedział do nas: "nie taki diabeł straszny, spróbujcie to powtórzyć na Wembley".
Czy ma Pan jeszcze jakieś rady dla sztabu polskiej reprezentacji?
Zgadzam się z tym, że Piszczek i Błaszczykowski powinni jak najszybciej dołączyć do sztabu szkoleniowego. Na co dzień znajdują się w kotle zawodowej piłki w przeciwieństwie do sztabu Brzęczka. Tam są ludzie, którzy odeszli z zawodowej piłki kilkanaście lat temu.
Patrząc na resztę naszej grupy, wydaje się, że groźni mogą wydawać się jeszcze Węgrzy.
Węgrzy są bardzo niebezpieczni, ponieważ znajdują się na fali wznoszącej, w przeciwieństwie do nas. Bardzo bym nie chciał, żebyśmy w pierwszych trzech meczach grali z Węgrami. Mogą wykorzystać złą atmosferę w naszej drużynie. To musi się jak najszybciej zmienić.