Prof. Dudek: Dokumenty przeczą argumentom Jaruzelskiego

Prof. Dudek: Dokumenty przeczą argumentom Jaruzelskiego

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek 
Na podstawie ujawnionych dokumentów wiemy, że koronny argument o działaniu w stanie wyższej konieczności, z obawy przed wejściem Armii Czerwonej jest nieprawdziwy. ZSRR nie planowało interwencji w Polsce. Była natomiast wojna psychologiczna. Chodziło o wytworzenie przeświadczenia w społeczeństwie, że inwazja jest realna – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, historyk i politolog, UKSW.

Dziś mija 39 lat od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Jak z perspektywy czasu oceniane jest to tragiczne w dziejach naszego kraju wydarzenie?

Prof. Antoni Dudek: Wciąż w społeczeństwie budzi różne opinie. Uproszczeniem byłoby mówić, że społeczeństwo jest podzielone w ocenie decyzji Jaruzelskiego po połowie, ale faktem jest, że wprowadzenie stanu wojennego ma wciąż swoich obrońców. Rzeczą charakterystyczną jest jednak to, że im młodsze pokolenie, tym odsetek ocen krytycznych się zwiększa. I trudno się temu dziwić. Dla ludzi urodzonych w od trzydziestu lat wolnej i demokratycznej Polsce, mających swobodę (ograniczoną ostatnio przez pandemię, ale jednak) poruszania się, którzy znają stan wojenny z opisów rodzinnych, filmów i podręczników, tamta rzeczywistość jest czymś strasznym, nieakceptowalnym.

Wojciech Jaruzelski bronił się, że to było zło mniejsze, bo w przeciwnym razie groziła nam interwencja Armii Czerwonej. Rzeczywiście?

Trzeba zastrzec, że nie znamy na razie pełni dowodów znajdujących się w rosyjskich archiwach. Jednak na podstawie dostępnej wiedzy wiemy, że koronny argument o działaniu w stanie wyższej konieczności, z obawy przed wejściem Sowietów jest całkowicie nieprawdziwy. ZSRR nie planowało interwencji w Polsce. Można postawić tezę, że ta interwencja nie groziła, była natomiast wojna psychologiczna. Chodziło o wytworzenie przeświadczenia w społeczeństwie, że inwazja Armii Czerwonej jest realna. I to się na podstawie niektórych działań udało. Z tego zresztą wynika wciąż spory odsetek ludzi, którzy generała Jaruzelskiego bronią. Gdyby faktycznie alternatywą dla stanu wojennego była interwencja zbrojna układu warszawskiego, to można byłoby mówić, że to było mniejsze zło.

Są też opinie, że tak naprawdę Jaruzelski działał według scenariusza Sowietów – radźcie sobie sami, a jak nie dacie rady to wam pomożemy.

No nie, takie opinie mogą wygłaszać osoby nie mające pojęcia, co wydarzyło się w grudniu 1981 roku. Jak wynika z ujawnionych akt, Jaruzelski powiedział Sowietom, że wprowadza stan wojenny, podał dokładną datę, jak to będzie wyglądało. Powiedział też, że zrobi wszystko, aby opanować sytuację. Podał też jednak przykład Górnego Śląska, gdzie mieszkają cztery miliony ludzi. Mówił marszałkowi Wiktorowi Kulikowowi, że polskie wojsko dysponuje tam jedną dywizją, która może nie dać sobie rady, gdy ludzie masowo wyjdą na ulicę. W związku z tym pytał, czy jak sytuacja wymknie się spod kontroli, będzie mógł liczyć na sowiecką pomoc. 10 grudnia zebrało się sowieckie biuro polityczne, które wydało oświadczenie, że po linii wojskowej pomocy nie udzieli.

Czyli interwencja była całkowicie nierealna?

Gdyby Solidarność przejęła władzę, zażądała usunięcia wojsk ZSRR w Polsce, zablokowała kanały transportowe Armii Czerwonej do 300-tysięcznego korpusu w NRD, to wtedy z całą pewnością do interwencji sowieckiej by doszło. Rosjanie użyliby siły, bo broniliby swojego potencjału militarnego, to jest oczywiste. Ale Solidarność tak naprawdę żądała co najwyżej demokratycznych wyborów. Od postulatu, do ich przeprowadzenia, a potem wygranej, przejęcia władzy i realizacji radykalnych postulatów, droga jest bardzo daleka. Oczywiście w jakimś skrajnym przypadku taka interwencja by nastąpiła. W grudniu 1981 roku nic takiego nie miało miejsca.

W takim razie jakie alternatywy miał Jaruzelski i jak to się mogło potoczyć bez wprowadzenia stanu wojennego?

Gdyby po odpowiedzi Moskwy Jaruzelski zaczął poważne rozmowy z umiarkowaną częścią Solidarności, to mogłoby być różnie. Nie wiadomo, co by się dokładnie stało, bo i sam związek był mocno podzielony. Zakładając jednak, że w Solidarności decydujący głos miała ta wałęsowska większość, zapewne już wtedy doszłoby do pewnego porozumienia.

Co na to Moskwa?

Moskwa musiałaby zaakceptować istnienie Solidarności w ramach systemu. Oczywiście musiałaby się ograniczyć w swoich żądaniach. Taki stan trwałby do śmierci Breżniewa. Po Breżniewie nastał Andropow, który podczas wystąpienia w Biurze Politycznym wprost mówił, że należy się liczyć z utratą Polski, uważał, że należy skupić się na utrzymaniu ZSRR, a ze stratą PRL pogodzić. Mielibyśmy zapewne proces finlandyzacji Polski.

To znaczy?

Nadal Polska byłaby w Układzie Warszawskim i RWPG, w polityce zagranicznej wspierano by dalej towarzyszy radzieckich. Jednak następowałaby stopniowa demokratyzacja państwa, zwiększenie swobód obywatelskich. Być może także wprowadzone zostałyby jakieś rozsądne reformy gospodarcze. Być może Zachód, szczególnie Reagan byłby zainteresowany wspieraniem tego. Zaczęlibyśmy transformację gospodarczą kilka lat wcześniej, nie tracilibyśmy całej praktycznie dekady lat 80. Ale to, o czym rozmawiamy to historical fiction. Być może tak by się stało, a być może jednak potoczyło się zupełnie inaczej i na koniec doszłoby do interwencji Układu Warszawskiego. Scenariuszy jest wiele, ja nakreśliłem ten najbardziej optymistyczny.

Czytaj też:
Cenckiewicz opublikował list Wałęsy do Jaruzelskiego z 1982 roku

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także