Ziobro został zapytany o to, dlaczego, pomimo twardej retoryki przed szczytem UE, zdecydował się pozostać w Zjednoczonej Prawicy, krytykując jednocześnie kompromis przywieziony z Brukseli przez Mateusza Morawieckiego.
– Doszliśmy do wniosku, że nie odejdziemy, bo trzeba kierować się nie tylko emocją, ale myśleć dalekosiężnie. Taka jest odpowiedzialna polityka. Inaczej rysowałaby się perspektywa wyborów i powrotu do władzy tych, którzy są "miękiszonami" – stwierdził na antenie Polsat News.
Ziobro jasno dał do zrozumienia, kto według jego zdania jest "miękiszonem". – Tytuł "miękiszona" na pewno należy się polskiej totalnej opozycji, która - zanim doszło do porozumień - wymiękała i chciała przyjmować na kolanach każdą ofertę Berlina i Brukseli – powiedział minister sprawiedliwości.
Dopytywany, czy "miękiszonem" jest także premier Mateusz Morawiecki, Ziobro odpowiedział:
– Traktowałem to jako wypowiedź abstrakcyjną. Przyszło mi do głowy inne słowo i szukałem jego "zmiękczenia" - i wyszedł "miękiszon".
Jego zdaniem premier zmienił zdanie pod wpływem polityków Solidarnej Polski. – Przekonałem go, że weto to normalne narzędzie, którym warto się posługiwać. Premier, używając groźby weta, negocjował, mając na uwadze nasze argumenty – stwierdził.
Wracając do roli opozycji w sporze z Unią Europejską Ziobro ostrzega, że jej politycy nie zrobiliby nic, aby bronić suwerenności Polski.
– Polityka wymaga szukania odpowiedzi, co będzie dalej niż jutro. Szansa na powrót opozycji do władzy byłaby fatalnym rozwiązaniem dla Polski; ona nie zrobiłaby nic, aby bronić naszej suwerenności – powiedział.
Czytaj też:
Cartoon Network promuje wśród dzieci "stosowanie odpowiednich zaimków płciowych"Czytaj też:
Będzie śledztwo ws. grafiki z "Margot". Aktywiści LGBT parodiowali Matkę Boską