Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało przepisy, które mają skutecznie realizować konstytucyjne prawo do wolności słowa i służyć ochronie przed fałszywymi informacjami w internecie. Co jest głównym założeniem inicjatywy zgłoszonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości?
Sebastian Kaleta: Chcemy uregulować relacje pomiędzy użytkownikami mediów społecznościowych a ich właścicielami. Czynimy to z uwagi na liczne spory, jakie jawią się na tle moderacji treści i fakt, że obecnie użytkownik ma ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o obronę swoich praw w przypadku, gdy są one naruszane przez treści umieszczane w mediach społecznościowych. To ma być także ochrona przed nadmierną ingerencją moderatorów tych treści. Chodzi przede wszystkim o cenzurę przy wyrażaniu opinii, które są zgodne z polskim prawem. Tych regulacji brakuje, a w niektórych państwach europejskich one już funkcjonują. Jest również inicjatywa na poziomie unijnym, aby tą sprawą się zająć, zatem Polska nie może pozostawać w tyle i powinna rozpocząć dyskusję w tej sprawie.
Czyli chodzi o zastosowanie w praktyce wolności słowa wynikającej z Konstytucji RP?
Konstytucja w art. 54. gwarantuje pełną wolność słowa i w konsekwencji wolność wyrażania swoich poglądów. Dlatego przejawy jej ograniczania muszą spotkać się z reakcją państwa, aby umożliwiło ono ochronę przed ingerencją w tę wolność. Projekt ustawy, który przygotowaliśmy, wychodzi naprzeciw różnym niepokojącym sygnałom, a z drugiej strony gwarantuje możliwość wyrażania swoich opinii, o ile nie naruszają one prawa. Należy znaleźć balans pomiędzy korzystaniem z wolności i jej nadużywaniem. Dzisiaj w Europie szuka się raczej rozwiązań cenzorskich, a nie chroniących wolność słowa. Stąd można mówić o wyjątkowości naszej inicjatywy.
Na czym w praktyce ma polegać ten balans?
Tam, gdzie naruszane jest prawo lub publikowane są fałszywe informacje, które są łatwe do zweryfikowania, powinny istnieć mechanizmy chroniące przed skutkami tych fałszywych wiadomości. Każdy fake news godzi w jakieś dobra. Podmiot, którego dobra są naruszane, powinien mieć możliwość, aby skutecznie obronić swoje prawa. Dzięki tym dwóm formułom: wolności słowa oraz ochrony przed naruszeniami, nasz projekt stanowi balans niewidoczny w zmianach prawnych dokonujących się w Zachodniej Europie. Tam skupia się tylko na kasowaniu „mowy nienawiści”, a nie zwraca się uwagi, że można ją czasami dowolnie interpretować, wprowadzając mechanizmy cenzorskie. My szukamy balansu i to jest to, co nas wyróżnia.
Przejawy cenzury w internecie są widoczne dość często. Tylko w ostatnich dniach dotknęła ona media takie jak Telewizja wRealu24 czy Media Narodowe. Jednym z jej powodów jest wyrażenie własnej opinii na temat pandemii COVID-19. Czy inicjatywa Ministerstwa Sprawiedliwości będzie chronić również przed takimi sytuacjami?
Dyskusja na temat koronawirusa przebiega na trochę innym poziomie. Mówimy tu o kwestiach związanych ze zdrowiem publicznym. Zasadą jest natomiast to, że jeżeli ktoś wyraża opinię nienaruszającą prawo, to nie ma żadnych podstaw, aby ją usuwać. Nie znając wszystkich decyzji mediów społecznościowych o cenzurowaniu konkretnych treści, napotkałem się z wieloma takimi działaniami budzącymi wątpliwości. Usuwano treści, które po prostu są elementem dyskusji lub poglądu na dany temat. Narzędzia, które proponujemy, będą służyły temu, aby nie usuwać treści zgodnych z prawem.
Środowiska lewicowe mówią o potrzebie ochrony przed „mową nienawiści” w internecie. Jak Pan skomentuje ten postulat w odniesieniu do zgłoszonej inicjatywy?
Lewica każdą zasadniczą krytykę swoich poglądów czy ideologii próbuje przypisać jako "mowę nienawiści”, a następnie oczekuje cenzury takiej treści czy wręcz ukarania osoby, która wyrazi taki pogląd. Ta ustawa ma służyć właśnie temu, żeby zapobiegać takim znanym z przeszłości mechanizmom cenzury. Jak widać, lewica próbuje konsekwentnie wdrażać w życie swoje antydemokratyczne zapędy. Ta ustawa to odpowiedź na to, co próbuje się nam narzucić jako normy prawne, to znaczy zmuszanie polityczną poprawnością do cenzury i wstrzymywania się od wyrażania własnej opinii. To jest przeciwne wolności słowa. W przypadku braku regulacji prawnych zdarzają się takie kontrowersyjne sytuacje, w których np. anonimowi moderatorzy cenzurują konserwatywne treści nienaruszające prawa.
Na czym polega instytucja „ślepego pozwu”, która ma być zastosowana w ustawie Ministerstwa Sprawiedliwości?
To jeden z elementów projektu. Co ciekawe, ta instytucja była proponowana i popierana przez opozycję w poprzedniej kadencji Sejmu, a także przez Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Polega na tym, że jeśli uważamy, że jakieś nasze dobro zostało naruszone przez czyjąś działalność w internecie, ale nie znamy tożsamości osoby, z którą chcielibyśmy wejść w spór prawny, to sąd może pozyskać informacje od dostawcy mediów społecznościowych. Co istotne, sąd będzie wstępnie oceniał, czy dany wniosek jest bezzasadny, aby nie wyciągnąć podstępnie czyichś danych osobowych. Dzisiaj dochodzenie swoich praw przed sądem jest w takich przepadkach niemożliwe lub prawie niemożliwe.
Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł w sprawie odmowy wykonywania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jakie znaczenie ma ta decyzja w związku ze sporem o praworządność?
To jest potwierdzenie wyroku z 2018 roku wskazujące na to, że jeśli Europejski Nakaz Aresztowania miał być wstrzymywany ze względu na naruszenia związane z praworządnością, to musiałoby to wynikać z konkretnego braku niezawisłości sędziego w danej sprawie. Przez te dwa lata nie udało się dowieść opozycji i częściom środowiska sędziowskiego, że dochodzi do takich sytuacji. Wszystkie państwa UE szanują ENA wydane przez polskie organy i nie dowiodły, że niezawisłość sędziów w Polsce jest zagrożona, a mówimy tutaj o tysiącach spraw. Zarzuty miały charakter polityczny, co pokazuje ta sprawa.