Wirusolog prof. Włodzimierz Gut zapytany przez PAP, czy takie statystyki oznaczają, że wracamy do podobnych liczb sprzed okresu świątecznego powiedział: – W zasadzie jutro, pojutrze będziemy wiedzieli, bo to są te dni szczytowe, kiedy cały system pracuje, rozkręca się, pokazuje nasze zachowanie w soboty, w niedziele – wskazał.
Przyznał, że odpowiedź na pytanie o to, jak przestrzegaliśmy obostrzeń w okresie świątecznym, poznamy pod koniec tego tygodnia - bo nasze zachowania są odwzorowane w statystykach ukazujących liczby osób zakażonych po koło siedmiu dniach.
W jego ocenie, jeżeli szczytem byłoby 8 tys. zachorowań, "to i tak byłoby całkiem nieźle. – Przy czym trzeba wziąć poprawkę na to, że stosunkowo wysoka liczba zgonów wskazuje, że ludzie późno idą do diagnostyki, czyli lekceważą wstępne objawy i dopiero jak ich naprawdę dociśnie, to idą do lekarza – zaznaczył.
W ocenie eksperta, jeśli restrykcje zostałyby złagodzone, to liczba zakażonych wzrosłaby. – Szczepienia jeszcze długo nie będą miały wpływu (na zmniejszenie liczby zachorowań - PAP), bo jak się zaszczepi dopiero ok. 60 proc., to będzie można powiedzieć, że szczepienia w jakiś sposób mogą wpłynąć – podkreślił.
Według przytoczonych przez prof. Guta szacunków, liczba zakażonych w Polsce nie przekroczyła jeszcze 10 proc. populacji. Dlatego - w jego ocenie - ciągle należy przestrzegać obostrzeń. Przyznał, że jeśli do lutego zaszczepionych zostanie 2 mln osób, "to jeszcze nie będzie miało znaczenia dla dynamiki epidemii". – Żeby zablokować szerzenie (epidemii - PAP), potrzebujemy 80 paru - 90 proc. wyszczepienia – zaznaczył.
Czytaj też:
"Zabij dziecko, nie używaj fajerwerków". Krysztopa komentuje wpis SpurekCzytaj też:
PSL wstydzi się Konfederacji? Bardzo wymowne zdjęcia