Pałka „praworządności” z Brukseli

Pałka „praworządności” z Brukseli

Dodano: 
Ursula von der Leyen
Ursula von der Leyen Źródło: PAP / PATRICK SEEGER
Wojciech Golonka || Wsiedliśmy do pociągu z napisem „UE”, który od początku jedzie w jednym kierunku – wspólnoty, w której zatrzeć mają się narodowe państwa i takie przeżytki jak rodzina.

Weto jest twardym, w zasadzie ostatecznym narzędziem wypracowywania konsensusu wśród państw Unii Europejskiej, ale samo jego użycie – a tym bardziej jedynie zapowiedź użycia go przez Polskę w razie konieczności – z pewnością nie było polityczną bombą nuklearną. Na przykład Francuzi ogłosili 4 grudnia, że skorzystają z prawa weta, jeśli umowa brexitowa będzie dla nich nie do przyjęcia – informacja padła, larum nie było. Zatem lamenty, ostentacyjne rozdzieranie szat – najlepiej przed kamerą odpowiednio wrażliwej telewizji – oraz ohydne próby narzucania poczucia wstydu i winy przez samozwańczych moralizatorów swym sztucznym przedramatyzowaniem wykazały, że w naszym przypadku stawka tyczy się czegoś poważniejszego niż wspólnego budżetu Unii i jej postcovidowych funduszy. Polska i Węgry odważyły się myśleć nie wspólnotowo, ale egoistycznie – padnie zarzut, w domyśle: zbyt samodzielnie, zbyt „nietęczowo”. A są przecież w Unii pewne normy postępowania i przyzwoitości, których przekraczać nie wypada, nie należy, nie można – verboten.

Czytaj też:
Szymański: Polexit byłby błędem

Więcej możesz przeczytać w 1/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także