"16 homoaktywistów nie udowodniło, że mają legitymację czynną, tj. że wypowiedzi o homoseksualistach bezpośrednio ich dotyczą. Sąd zdecydował, że moje słowa (w tym o związku homoseksualizmu z pedofilią) dotyczyły zjawiska, a nie osób, które złożyły pozew" – przekazała Godek.
"Szczególnie pozdrawiam jednego z powodów - partnera Roberta Biedronia, czyli Krzysztofa Śmiszka, który chodzi po świecie i mówi, że jest gejem. To nie znaczy, że jak Pan pójdzie do sądu i powie, że jest gejem, to będzie Pan mógł wymusić zakaz jakiejkolwiek krytyki homoseksualizmu jako takiego" – komentuje działaczka.
"Cieszę się nie tylko z faktu oddalenia pozwu, ale także z tego, że kształtuje się właśnie dobre orzecznictwo zapobiegające wymuszaniu poprawności politycznej w sądach przez ruch LGBT" – zaznacza Kaja Godek.
"W październiku 2018 homoaktywiści pozwali Kaję Godek za mówienie prawdy. Pozywając ją o naruszenie ich dóbr osobistych chcą doprowadzić do zamknięcia ust obrońcom życia i rodziny" – czytamy na stronie poświęconej sprawie.
Kaja Godek w programie "Śniadanie w Polsat News" w maju 2019 roku stwierdziła, że "walka z pedofilią w Kościele i w każdym środowisku, to musi być przede wszystkim ograniczenie homolobby". – To pederastia jest wstępem do pedofilii i to pokazuje film Sekielskich (...) Teraz geje chcą adoptować dzieci, bo chcą je molestować i gwałcić, takie są fakty – dodała działaczka Fundacji Życie i Rodzina.
Za tę wypowiedź grupa siedmiu osób pozwała Godek z art. 212 § 2 Kodeksu karnego, czyli za zniesławienie w środkach masowego przekazu. Za ten czyn grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku
Czytaj też:
"Spróchniała matrona". Rodowicz odpowiada księdzuCzytaj też:
Senat: Opozycja przygotowała uchwałę ws. relacji z USA. Senatorowie PiS "przeciw"