O zbrodni, do której doszło w Szczecinie, poinformowali dziennikarze magazynu "Alarm!" TVP.
Dramatyczny finał poszukiwań 34-latka
Krzysztof M. zaginął na początku miesiąca, po tym jak na Sylwestra przyszło do niego kilkoro gości.
Mężczyzna mieszkał w bloku na szczecińskim Niebuszewie, jak opisują reporterzy TVP, w dzielnicy owianej "złą sławą". Kilkadziesiąt lat temu grasował tu seryjny morderca – czytamy na Facebooku "Alarmu!".
Jak relacjonują sąsiedzi zmarłego, po 5 stycznia w mieszkaniu Krzysztofa M. kilkakrotnie pojawiał się nieznany mężczyzna. Ze względu na odgłosy dochodzące z lokalu, sąsiedzi myśleli, że w mieszkaniu prowadzony jest remont. – Zdenerwowałam się, mówię, żeby ktoś w święto robił remont. A to być może była piła – mówi kobieta mieszkająca w bloku.
Kiedy 11 stycznia policja weszła do mieszkania, funkcjonariusze znaleźli ciało 34-latka, pocięte na kawałki i spakowane w worki. Trwa śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny.
Mieszkańcy bloku przyznają w rozmowie z dziennikarzami, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo. – Horror, czujemy się zagrożeni – mówi jedna z lokatorek.
Czytaj też:
Śmiercionośne pułapki