Polityk i lekarz tłumaczył w TVN24, że w proponowanych przepisach "jest przynęta, że oto środki w połowie byłyby przeznaczone na Narodowy Fundusz Zdrowia". – To miałoby sięgać 400 milionów złotych – dodał.
– Oczywiście wszystkie pieniądze na służbę zdrowia są potrzebne, ale ona będzie potrzebowała dużo więcej. Ja będę się opowiadał za tym, że jeżeli mamy najniższą składkę zdrowotną w Europie, to ten jeden procent powinno się w takiej sytuacji – solidarnie, wszyscy (oddawać na służbę zdrowia – przyp. TVN24) – ocenił Maksymowicz.
Według niego to dałoby służbie zdrowia 10 mld zł. – To dopiero zmieni rzeczywistość, a nie tamta suma, która na pewno byłaby przyjęta z godnością, ale nie zmieni sytuacji w służbie zdrowia – podkreślił profesor.
Stwierdził też, że "według tej wiedzy, którą teraz posiada", zagłosowałby przeciwko proponowanym przepisom. Dopytywany, czy inni członkowie Porozumienia zachowaliby się tak samo, odparł: – Przypuszczam, że tak.
Czytaj też:
"Rz": Nie tylko media zapłacą podatek reklamowy
O co chodzi w proteście mediów?
W środę przez cały dzień trwał protest pod hasłem "Media bez wyboru". Stacje telewizyjne, takie jak TVN24 czy Polsat, nie nadawały na żywo w ogóle. Nie działało również część serwisów internetowych, m.in. Onet i WP.
Akcja protestacyjna części mediów dotyczy projektu ustawy o składce reklamowej. Rządzący przekonują, że zawarte w ustawie rozwiązania miałyby służyć pozyskaniu dodatkowych środków, które posłużą zapobieganiu długofalowym zdrowotnym, gospodarczym i społecznym skutkom pandemii COVID-19. Ich źródłem mają być składki od reklamy w internecie oraz mediów tradycyjnych.
Przedstawiciele mediów biorących udział w proteście argumentują, że nowa danina pozbawi ich do 15 proc. przychodów, co może oznaczać ich stopniowy upadek.
Czytaj też:
Ziemkiewicz: Akcja "Media bez wyboru" zwyczajnie mi śmierdzi