Makowski odniósł się w programie do ostatnich wydarzeń w Warszawie oraz coraz większej eskalacji nastrojów. Jego zdaniem, bez ruchu prezydenta nie możemy mówić o zerwaniu z obecnym impasem. – Jeśli prezydent nie wykorzysta swojej roli mediacyjnej, nawet jeśli jest kwestionowana, to pytanie kto? Dziś każdy jest uwikłany w spór. Może chociaż prezydent będzie w stanie poprzez samo spotkanie wpłynąć, żeby ktoś się opamiętał, bo teraz biegniemy z głową w ścianę – dodał.
Dziennikarz „Do Rzeczy” zwrócił na uwagę, że w samym środowisku dziennikarskim nie ma konsensusu, co do proponowanych zmian, więc trudno się dziwić politykom. – Jesteśmy w sytuacji, w której każda ze stron nie może się cofnąć, bo to by oznaczało przyznanie się do błędu. Tak daleko zaszliśmy w narracji. Żyjemy w dwóch odrębnych światach, krajach. To jest najgorsza konkluzja przez świętami – zauważył.