Inne nasze świry mają coś pod sufitem, co nadaje się do leczenia. No bo albo mają to z powodu przegrzanej słońcem czaszki, czyli da się leczyć, albo z powodu spędzania zbyt długich okresów na odludziu i w efekcie zaczynają gadać sami do siebie – to też daje się leczyć. Mamy wreszcie grupę świrów pijących rzeczy nienadające się do picia… w sklepie było kolorowe, a potem – przefiltrowane przez skarpetę – nabiera koloru normalnej tequili, ale tequilą nie jest. Kopie tak jak oryginał, ale jednocześnie, gdy trafi do mózgu, to za każde kopnięcie „pobiera opłaty dodatkowe”, których normalna tequila nie pobiera. No i potem taki hobo, pijający tzw. soczek, potrafi opowiadać do gazety, że był świadkiem lądowania UFO, a gdyby go wziąć na wariograf, to wariograf potwierdzi, bo… hobo widział UFO naprawdę, tyle że powstało w kosmosie jego mózgu, a nie w tym zewnętrznym. To też zdecydowanie daje się leczyć, choć nie jest łatwe w leczeniu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.