"17 września Armia Czerwona zjednoczyła naród białoruski"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"17 września Armia Czerwona zjednoczyła naród białoruski"

Dodano: 
Kpt. Romuald Rajs ps. "Bury"
Kpt. Romuald Rajs ps. "Bury" Źródło: Archiwum
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE II „Polska miesza się w sprawy wewnętrzne Białorusi, kontynuując tradycję antykomunistycznych zbrodniarzy – Żołnierzy Wyklętych” – tak w skrócie spór o historię między Mińskiem a Warszawą przedstawia portal „Grodzieńska Prawda”.

Artykuł Władimira Mietlickiego ilustruje słynne zdjęcie Romualda „Rajsa” Burego, wychodzącego na czele swoich żołnierzy z kościoła. Kontrowersyjny dowódca jest w oczach Mińska personifikacją wszystkiego, co w Polsce najgorsze. Jego zbrodnie na Białorusinach od dawna są pretekstem do oskarżeń pod adresem Polski o rzekome „propagowanie nazizmu”.

Kult Żołnierzy Wyklętych kojarzy się w Mińsku bodaj z tym jednym nazwiskiem. Uczczenie pamięci antykomunistycznego podziemia stało się pretekstem do rozpętania przez władze białoruskie antypolskiej kampanii propagandowej, wymierzonej przede wszystkim w Polaków żyjących na Białorusi.

Dziennikarz oskarża Warszawę

W tym kontekście Władimir Mietlicki z „Grodzieńskiej Prawdy” napisał tekst, który jest bardzo czytelnym wyjaśnieniem oficjalnej linii ideowej Mińska wobec polsko-białoruskiej historii. Dziennikarz oskarża Warszawę o „fałszowanie historii w swoich bieżących, politycznych celach”. Pisze: „Dniem Jedności Narodowej na Białorusi jest dzień 17 września, kiedy dzięki pochodowi Armii Czerwonej rozpoczęło się zjednoczenie Zachodniej i Wschodniej Białorusi w tych granicach, w których dziś istnieje nasze państwo. Polska władza jeszcze długo nie mogła pogodzić się z tym faktem, co do dziś jest widoczne w próbach usprawiedliwienia, heroizacji tych, którzy popełniał zbrodnie na Białorusinach, w próbach fałszowania historii”.

W tym kontekście Mietlicki wspomina działalności Armii Krajowej na ziemiach zachodniobiałoruskich. Dziennikarz trafnie określa cel AK, jakim było odrodzenie niepodległej Rzeczpospolitej w granicach przedwojennych, a więc łącznie z Kresami Wschodnimi. Tyle że swoich czytelników informuje o tym tak, jakby to ze strony polskiego podziemia była jakaś historyczna, geopolityczna zbrodnia – zaznacza bowiem, że „prawo narodu białoruskiego żyć w na swoim, zjednoczonym terytorium było ignorowane”. „Na szczęście” już wcześniej Armia Czerwona zadbała o to zjednoczenie, z czym Polacy nie mogli się pogodzić. Mietlicki podkreśla, powołując się na wspomnienia poety Maksyma Tanka, że „robotnicy Białorusi Zachodniej witali z entuzjazmem” żołnierzy sowieckich. „Prosty lud białoruski przyjął nową władzę i okazywał jej wszelką pomoc, czego nie można powiedzieć o przedstawicielach różnych warstw polskiego społeczeństwa, którzy rozumieli, że tracą swoją władzę” – pisze Mietlicki.

Narracja sugeruje, że Polacy byli okupantami, od których Armia Czerwona wyzwoliła prostych Białorusinów. Mietlicki zauważa, że struktury polskiego podziemia powstały jeszcze przed przyjściem Niemców na tereny białoruskie. A to oznacza, że – skandal! – Polacy nie tylko chcieli walczyć z „faszyzmem”, ale również z Sowietami. Straszna zbrodnia – jak wiadomo bowiem, w czasie II wojny światowej były tylko dwie strony konfliktu – bardzo źli „faszyści” i bardzo dobrzy Sowieci. Na korzyść AK działa jednak to, że formacja ta jednak – co przyznaje autor – walczyła również z Niemcami.

Sowieci-wyzwoliciele i niewdzięczni Polacy

„W odróżnieniu od naszych (polskich) sąsiadów, którzy przyjęli ustawę o dekomunizacji i pod jej pretekstem likwidują dziś pomniki sowieckich żołnierzy-wyzwolicieli, którzy podarowali również Polakom wolność od brunatnej dżumy, my, Białorusini, oddajemy należną cześć tym działaczom Armii Krajowej, którzy walczyli z faszystowskim okupantem” – pisze Mietlicki.

„Ale w oczach narodu białoruskiego nie mogą być bohaterami ci, którzy po lipcu 1944 i do 1954 chowali się po białoruskich lasach. I nie tylko chowali się…” – dodaje, mając na myśli Żołnierzy Wyklętych. Bo przecież nie mieli oni prawa walczyć o polskość ziem, bezprawnie odebranych Polsce w następstwie paktu Ribbentrop-Mołotow… Tak czy inaczej – kult Armii Czerwonej jest jednym z najważniejszych elementów polityki historycznej ekipy Łukaszenki. Inna sprawa, że istotnie, Białoruś swoje współczesne granice „zawdzięcza” Sowietom – są to bowiem granice dawnej Białoruskiej SRS, powstałej także na gruzach II Rzeczpospolitej…

Czytaj też:
"Polsce grozi nowy rozbiór"
Czytaj też:
"Rosja nigdy na nikogo nie napadała"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także