Prof. Domański: Wyraźne różnice nie muszą oznaczać rozpadu koalicji

Prof. Domański: Wyraźne różnice nie muszą oznaczać rozpadu koalicji

Dodano: 
Prof. Henryk Domański
Prof. Henryk Domański Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Natomiast nawet wyraźne różnice wcale nie muszą oznaczać rozpadu koalicji, ani tym bardziej wcześniejszych wyborów. Do nich droga jest bardzo daleka – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.

Doniesienia o kolejnych sporach w Zjednoczonej Prawicy robią się już nudne. Czy jednak faktycznie mogą doprowadzić do rozłamu koalicji i wcześniejszych wyborów, czy przeciwnie, czeka nas serial nieustannych sporów i wojenek?

Prof. Henryk Domański: Te spory, czy nawet konflikty, świadczą jedynie o różnicach, które występują w koalicji rządzącej. Różnicach, które są naturalne dla każdej koalicji. I istniały od początku, ale wcześniej po prostu nie były ujawniane. Natomiast nawet wyraźne różnice wcale nie muszą oznaczać rozpadu koalicji, ani tym bardziej wcześniejszych wyborów. Do nich droga jest bardzo daleka. Nie sądzę, by był to bardzo prawdopodobny scenariusz. Raczej widzimy tu próbę podkreślenia własnej odrębności w przypadku partii Zbigniewa Ziobry, a w przypadku Porozumienia Jarosława Gowina próbę też zachowania jedności własnej partii, która była zagrożona w związku z woltą Adama Bielana. Jednak mało prawdopodobne jest, by akurat koalicjanci PiS parli do rozbicia koalicji i wyborów, bo sami – jak wskazują sondaże – za wiele by nie ugrali.

Nie brak jednak głosów, że wcześniejsze wybory byłyby przy obecnym rozbiciu opozycji na rękę Prawu i Sprawiedliwości, a Jarosław Kaczyński gdyby doprowadził do wcześniejszych wyborów, mógłby z jednej strony pozbyć się niewygodnych koalicjantów, a jednocześnie wygrać z opozycją i zapewnić sobie spokojną władzę na kolejne cztery lata?

To słuszne rozumowanie o tyle, że gdyby doszło do wcześniejszych wyborów nie z winy partii rządzącej, wtedy czy to Zjednoczona Prawica, czy nawet sam PiS, miałyby szansę na osiągnięcie zdecydowanego zwycięstwa. Warunek jednak jest taki, że do takich wyborów musiałaby doprowadzić opozycja. Polacy wcześniejszych wyborów nie chcą, a PiS, gdyby do nich doprowadził, na tym by stracił. Musiałaby więc wymusić je opozycja. Rzecz w tym, że partiom opozycyjnym doprowadzenie do wyborów też absolutnie się nie opłaca, bo wiedzą, że dziś wybory by przegrały. Dlatego nie uważam wcześniejszych wyborów za prawdopodobny scenariusz.

Wspomniana opozycja – trwają tam przetasowania, kolejny poseł przeszedł z Koalicji Obywatelskiej do Polski 2050 Szymona Hołowni. Są też ruchy po stronie PSL, którego działacze zapowiadają budowanie nowej chadecji. Czy oznacza to, że podział PO – PiS, czy też KO – PiS, odchodzi do historii, a tworzyć się będzie coś zupełnie nowego po stronie antypisu?

Po pierwsze, podziału na PO – PiS nie ma już od dawna. Jest podział PiS – Hołownia i Koalicja Obywatelska. Nowy ruch już od kilku miesięcy walczy o hegemonię po stronie opozycji, powoli wychodzi na prowadzenie. I wydaje się, że ma szansę na stanie się główną siłą opozycyjną. Natomiast jeśli chodzi o PSL… Nie bardzo wierzę w te zapowiedzi budowy nowej chadecji i jakiegoś silnego ruchu w centrum. Proszę zwrócić uwagę, że ludowcy w sondażach notują fatalne wyniki. Były nawet badania, dające im 1-2 proc. poparcia. PSL walczy o przetrwanie. Pozycja tej formacji jest nieznacznie lepsza niż pozycja partii Jarosława Gowina. Więc odegranie przez nią jakiejś kluczowej roli jest mało prawdopodobne.

Czytaj też:
Prof. Domański: Koniec epidemii zwiększy poparcie rządu

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także