Do najbliższego posiedzenia sejmu są jeszcze prawie dwa tygodnie. PiS nie ma ochoty na żadne rozmowy, a siedzenie w pustej sali sejmowej zamienia się w groteskę.
Na chwile tylko Jarosław Kaczyński dał okazję opozycji do rozdzierania szat na temat użycia mocnego słowa „pucz” a mediom sprzyjającym opozycji do oburzania się na ostry język „naczelnika państwa”. Ale zaraz potem żenujące myszkowanie posłów PO po cudzych rzeczach przywróciło atmosferę „ciamajdanu”. Z grudniowej próby nakręcenia atmosfery politycznej zostało już niewiele.
Jak relacjonują niechętni obecnemu kierownictwu PO posłowie – szef klubu Sławomir Neumann ponoć bez specjalnego przekonania próbował utrzymywać bojowe nastroje przedstawiając pomysł złożenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło i krzepiąc kolegów wizją wielkiej manifestacji w stolicy.
A już klasycznym politycznym „chciejstwem” były dywagacje Neumanna, że z inicjatywą zakończenia konfliktu politycznego wyjdzie PiS.
Platformersi pod rękę z politykami Nowoczesnej, weszli w ślepą uliczkę i Jarosław Kaczyński nie będzie się śpieszył z wyciąganiem z niej klubu miłośników sejmowych selfie. Tak naprawdę oba kluby – Nowoczesna i PO powinny raczej zastanowić się dokąd zaprowadzili je radykałowie w obu ugrupowaniach.
Takie postacie jak Joanna Mucha, Sławomir Nitras, Kamila Gasiuk-Pihowicz czy Joanna Scheuring-Wielgus zachowują się w ostatnich tygodniach jak liderzy rewolty 1968 roku.
Zapłonęli rewolucyjnym zapałem nie za bardzo zauważając, że nie maja za sobą tysięcy zwykłych Polaków.
Grzegorz Schetyna, który ponoć przestrzegał przed zamykaniem się na święta w pustym Sejmie, okazał się zbyt słabym liderem by okiełznać rozbawiony kolektyw rewolucjonisty po czterdziestce. Na tle tych dorosłych dzieci – postacie z ekipy Donalda Tuska jawią się jak mężowie stanu.
Owszem, cynicznie eksperymentowali z medialną polityką kreowania wojny totalnej z PiS a la Igor Ostachowicz, ale prowadzili choć swoją politykę pod dyktando metodycznego Donalda Tuska. Teraz czarodzieja z Gdańska zabrakło , medialny monopol PO się wykruszył, a talentów politycznych brakuje.
Swój felieton nazwałem dorosłe dzieci. Nie znaczy to, że taką infantylizację polityki można bagatelizować. Brak skrupułów w eskalowaniu politycznej agresji powiązany z brutalizacją akcji „Obywateli RP” czy KOD może przy kolejnej próbie wywołania kryzysu doprowadzić do jakiejś sytuacji, która wymknie się pod kontroli. Najstraszniejszym aspektem zabaw dzieci z zapałkami jest brak wyobraźni i zahamowań. I dlatego średnio śmieszy mnie show „wojowników o wolność” w pustej sejmowej sali.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.