• Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Kolaż Warzechy

Dodano: 
Kolaż Warzechy
Kolaż Warzechy
W kilku kolejnych redakcjach, gdzie pracowałem, prowadziłem rubryki złożone z kilku wzmianek na różne tematy. Zaskakujące było, że te drobne wycinki, tworzące swego rodzaju felietonowy kolaż, budziły, bywało, większy odzew niż sążniste artykuły. Może dlatego, że były bliżej życiowych spraw. A może dlatego, że bywały zabawne. A może z jeszcze innego powodu. Postanowiłem zatem reanimować tę formę i od dziś w każdy czwartek na portalu dorzeczy.pl będzie się pojawiał „Kolaż Warzechy”. Życzę miłej lektury.

W zasadzie nie przywiązywałbym wagi do niczego, co „odkrył” lub do czego „dotarł” poseł Szczerba, gdyby nie to, że chodzi o wyjątkowo absurdalny projekt zmian w regulaminie Sejmu, stworzony przez marszałka Kuchcińskiego. I te dwie sprawy do siebie niestety pasują: absurd projektu oraz marszałek Kuchciński, zwany przez mojego redakcyjnego kolegę Rafała Ziemkiewicza von Nogayem, ze względu na podobieństwo stosowanych metod, błyskotliwości i polotu z Oberleutnantem Franzem von Nogayem z niezrównanych „C.K. dezerterów”.

Projekt zakłada wprowadzenie różnych regulacji, mniej lub bardziej udanych, ale wśród nich poczesne miejsce zajmuje prawo do wymierzania kar finansowych posłom za wystąpienia „nie na temat”. Kategorii mówienia „nie na temat” nie da się oczywiście zdefiniować, w związku z czym panowałaby tu całkowita uznaniowość marszałka prowadzącego obrady. Koncepcja rozśmieszyła nawet posła Suskiego, który zauważył wyjątkowo jak na siebie przytomnie, że takie kary musiałaby dostać połowa posłów.

Nie oczekuję od marszałka Kuchcińskiego, żeby był w stanie przewidzieć, w jaki sposób wprowadzone przez niego przepisy uderzą kiedyś w PiS, gdy ten już nie będzie rządził. Jak wiadomo, politycy z zasady układają państwo wyłącznie pod siebie, z założeniem, że raz zdobytej władzy nigdy nie stracą.

Może jednak Markowi Kuchcińskiemu da do myślenia przykład jednego z najwybitniejszych mówców starożytnego Rzymu, Katona Starszego, który – jak głosi tradycja – większość swych wystąpień, obojętnie, czego dotyczyły, kończył stwierdzeniem „Et ceterum censeo Carthaginem delendam esse” – czyli „A poza tym uważam, że Kartaginę należy zburzyć”. Gdyby Kato trafił na Marka Kuchcińskiego, zaliczałby karę finansową raz za razem.

***

Urzędnicy stołecznego ratusza realizują rewitalizację ulicy Frycza-Modrzewskiego na warszawskiej Pradze. I, jak to urzędnicy, układają sobie w główkach obrazek idealnej uliczki, dopasowanej do tego, co w mieście od wielu lat realizuje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Czyli stojaczki na rowery, kwietniczki, trawniczki, drzewka i ławeczki. A samochody – won.

Mieszkańcy w trakcie konsultacji sprowadzili przemądrych urzędasów na ziemię. Drzewka? Zasłonią światło. Ławeczki? Menele będą przesiadywać. Klomby i trawniczki? Nie, poprosimy o miejsca parkingowe.

HGW od dawna nie robi miasta dla ludzi, wbrew temu, co sama ogłasza i co głoszą róż-ni jej lewaccy sprzymierzeńcy. Ona robi miasto dla hipsterków, pomykających na ostrym kole i sączących sojową latte. Zwykli ludzie mają inne oczekiwania.

***

Policja odniosła wielki sukces: zabezpieczyła w 2016 roku ponad 500 sztuk nielegalnej broni palnej. I tu pojawiają się dwa haczyki. Po pierwsze – gdy wczytać się w informację o tym, co zostało mianowicie zabezpieczone, dowiemy się, że poza bronią bojową były to „Zoraki” i „Norinco”. Laikowi nic to oczywiście nie mówi. Laik myśli sobie: no, dzielni nasi policjanci, zabezpieczyli takie groźne narzędzia do zabijania. Otóż obie te marki broni to pistolety i rewolwery na ślepaki, ewentualnie broń pneumatyczna, na którą w Polsce pozwolenia nie trzeba, podlega jedynie rejestracji. O broń „Zoraki”, strzelającą – jeśli w ogóle czymś strzela – gumowymi kuleczkami, policja od lat toczy bój godny lepszej sprawy z jej sprzedawcami i właścicielami, twierdząc, że potrzeba na nią pozwolenia jak na broń ostrą. Sensu to nie ma żadnego, ale jak ładnie można sobie podbić statystyki wykrytej „nielegalnej” broni.

Po drugie – nie ma żadnego powiązania pomiędzy bronią posiadaną legalnie a tą wykrytą przez policję. Hoplofobi (obsesyjni przeciwnicy broni) powtarzają, że więcej broni legalnej to więcej nielegalnej. Nie słyszałem jednak, żeby kiedykolwiek byli w stanie przedstawić na to jakikolwiek dowód.

Czytaj także