„Szanowna Pani Marszałek, oświadczam, że w razie wpłynięcia do Pani wniosku, o którym mowa w art. 7c ust. 1 ustawy z dnia 9 maja 1996 roku o wykonywaniu mandatu posła i senatora, wyrażam zgodę na ewentualne pociągnięcie mnie do odpowiedzialności karnej [...]” – napisał poseł Przemysław Wipler w piśmie do marszałek Ewy Kopacz, które poznaliśmy jako pierwsi.
Chodzi o zdarzenie, do jakiego doszło pod koniec października ubiegłego roku w Warszawie. Według rzecznika Komendy Stołecznej Policji Przemysław Wipler będąc pod wpływem alkoholu, miał zaatakować i brutalnie pobić interweniujących funkcjonariuszy policji. Ci – jak twierdzi policja – nie wiedząc, że mają do czynienia z posłem, obezwładnili go i zawieźli najpierw do izby wytrzeźwień, a następnie do szpitala. Sam Wipler twierdzi, że został pobity – dokumentuje to też wynikami obdukcji. Tygodnik „Do Rzeczy” dotarł do tych informacji jako pierwszy i ujawnił, że w nagraniach z kamer monitoringu ulicznego nie ma żadnego, które potwierdzałoby wersję policji o agresywnej napaści Wiplera na funkcjonariuszy.
Śledztwo w sprawie, która – jak mówił minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz – jest oczywista, trwa już 105 dni. Mnożą się kontrowersje i wątpliwości, o których pisaliśmy w „Do Rzeczy”. A środowisko polityczne Wiplera zastanawia się, czy nie chodzi o polityczną akcję – ogłoszenie, że prokuratura występuje o uchylenie immunitetu Wiplerowi w trakcie kampanii do Parlamentu Europejskiego.
foto: Boston9/wiki
Pismo do Marszałka Sejmu RP:
Pismo do Prokuratora Generalnego: