List otwarty do prezydenta Francji

List otwarty do prezydenta Francji

Dodano: 
Emmanuel Macron
Emmanuel Macron Źródło: PAP/EPA / FREDERIC SCHEIBER
Prezentujemy treść listu otwartego Oliviera Baulta do prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Olivier Bault jest korespondentem w Polsce francuskiego dziennika Présent oraz portali Réinformation TV i Visegrád Post, a także publicystą tygodnika "Do Rzeczy" i portalu Boulevard Voltaire.

Szanowny Panie Prezydencie!

1 maja, między dwiema turami francuskich wyborów prezydenckich, powiedział Pan swoim zwolennikom: „Znacie przyjaciół i sojuszników pani Le Pen. To reżimy panów Orbána, Kaczyńskiego i Putina. To nie są ustroje otwartej i wolnej demokracji. Codziennie łamane są tam liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady”. Wcześniej, w dzienniku „La Voix du Nord” z 27 kwietnia, obiecał Pan, że jeśli Francuzi wybiorą Pana na prezydenta, to będzie się Pan domagał szybkich sankcji przeciwko Polsce, ponieważ nie można tolerować kraju, „który w Unii Europejskiej rozgrywa różnice kosztów społecznych i który narusza wszystkie zasady Unii”. Powiedział Pan jeszcze: „W sprawie Whirlpoola, w ciągu trzech miesięcy po moim wyborze zostanie podjęta decyzja w sprawie Polski. Kładę na stole swoją odpowiedzialność. […] Chcę, aby przypadkowi Polski przyjrzano się w sposób całościowy. I aby w kwestiach dotyczących praw i wartości Unii Europejskiej wprowadzono sankcje”.

Z Pańskich gróźb dotyczących Polski można wywnioskować, że zarzuca Pan temu krajowi, iż łączy dumping socjalny z łamaniem zasad Unii Europejskiej. Nie mówi Pan, o jakie zasady chodzi, ale Pańska przemowa pierwszomajowa pozwala lepiej to zrozumieć. Tego typu zarzuty kierowane przeciwko innemu państwu Unii z powodu przeniesienia produkcji jakiegoś zakładu w wyniku decyzji prywatnej spółki, tj. firmy Whirlpool, przez prezydenta Republiki Francuskiej, który przez całą kampanię przedstawiał siebie samego jako zwolennika Unii Europejskiej, coraz ściślejszej integracji między krajami Unii, wolnego handlu i wolnej konkurencji, to rzecz kuriozalna. Co prawda wynagrodzenia są w Polsce niższe niż we Francji, ale niższa jest też wydajność pracy, ponieważ Polska – podobnie jak inne kraje, które zostały poddane dyktaturze komunistycznej oraz sowieckiej okupacji do przełomu lat 1989 i 1990 – nie nadrobiła jeszcze swojego opóźnienia ani nie osiągnęła poziomu rozwoju gospodarczego zachodniej części kontynentu. Chcę jednak przy okazji zwrócić Panu uwagę na fakt, że obecny polski rząd, kierowany przez panią premier Beatę Szydło z socjalno-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), wprowadził po raz pierwszy w Polsce minimalną stawkę godzinową (w wysokości 12 zł) oraz obowiązek płacenia pełnych składek na ubezpieczenie społeczne niezależnie od formy zatrudnienia. Dlaczego zatem miałby Pan oskarżać ten rząd o dumping socjalny, podczas gdy jako zastępca sekretarza generalnego kancelarii prezydenta Hollande’a, a potem jako minister gospodarki w rządzie premiera Vallsa nie miał Pan nigdy problemu z liberalnymi rządami premiera Donalda Tuska i premier Ewy Kopacz? Jest to o tyle dziwne, że po objęciu władzy w Polsce w 2007 r. pan premier Donald Tusk, który pełni obecnie funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, rozszerzył możliwości korzystania z umów opartych o prawo cywilne, które pozwalają omijać polskie prawo pracy i opłacać dużo mniejsze składki na ubezpieczenie społeczne.

A jeśli chodzi o „codziennie łamane liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady”, to niech mi będzie wolno powiedzieć, że jako prezydent Republiki Francuskiej widzi Pan źdźbło w oku bliźniego, a nie widzi Pan belki we własnym oku. To nie w Polsce, lecz we Francji istnieją strefy bezprawia, gdzie prawa obywateli nie są chronione. To nie w Polsce, lecz we Francji kobiety boją się wychodzić z domu w niektórych dzielnicach, także w stolicy, i nie mają prawa wstępu do niektórych kawiarenek. To również nie w Polsce, lecz we Francji dochodzi praktycznie codziennie do celowego niszczenia i ataków na miejsca kultu religijnego, w szczególności chrześcijańskiego. To nie w Polsce, a zwłaszcza nie za rządów PiS, lecz we Francji policjanci dostawali rozkazy, aby twardo obchodzić się z pokojowymi protestami w obronie rodziny i aby nie interweniować w przypadku zniszczeń oraz aktów politycznej przemocy ze strony grup skrajnej lewicy. Liczne protesty antyrządowe, które mają miejsce w Polsce, odkąd PiS doszedł do władzy, odbywają się bez incydentów, podobnie jak protesty na rzecz liberalizacji aborcji czy te, które stawiają sobie za cel wprowadzenie większej ochrony życia, protesty prounijne i te o patriotycznej wymowie czy choćby wielki marsz środowisk narodowych 11 listopada, który również nie stwarza żadnych problemów, odkąd PiS wygrał wybory 25 października 2015 r. To także nie w Polsce, lecz we Francji mordowanych jest co roku w świetle prawa 220 tys. dzieci w fazie prenatalnej i to we Francji represjonuje się tych, którzy chcieliby zaproponować różne formy pomocy kobietom będącym w trudnej sytuacji pod pretekstem, że ogranicza się wtedy wolny dostęp do aborcji poprzez wywieranie presji na ciężarne kobiety!

A może mówiąc o łamanych swobodach i autorytarnym reżimie w Polsce, miał Pan na myśli oskarżenia Brukseli dotyczące reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości oraz konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego? Jeśli tak było, to czy na pewno zna Pan wszystkie szczegóły i okoliczności tej sprawy? Może jednak po prostu – biorąc pod uwagę to, jak bardzo Panu pomogli w wygraniu wyborów prezydenckich prokuratorzy i sędziowie francuskiej prokuratury finansowej stworzonej przez władzę socjalistyczną – nie przeszkadza Panu fakt, że wymiar sprawiedliwości jest za bardzo upolityczniony i skorumpowany? Tak czy owak powinien Pan, jeśli jest Pan przywiązany do idei demokracji, zostawiać rozwiązywanie własnych problemów polskim wyborcom. Znają oni język, kulturę, obecną sytuację i historię swojego kraju, są zatem w lepszym niż Pan położeniu, aby rozwiązać polskie konflikty. Wydaje mi się zresztą, że ma Pan wystarczająco dużo do zrobienia na własnym podwórku. Proszę pamiętać, że ta część polskiej opozycji, która domaga się nałożenia zagranicznych sankcji na własny kraj, powiela niestety starodawną, nieszczęsną polską tradycję, której nie znamy we Francji i która Polskę już raz kosztowała utratę niepodległości pod koniec XVIII w. „Kijem tego, co nie pilnuje swego”. Niech Pan będzie mimo wszystko prezydentem Francuzów i nie próbuje być także prezydentem Polaków oraz Węgrów, gdyż oni Pana nie wybierali!

Prawdą jest, że organizacje – takie jak Reporters sans frontières i Freedom House – gorzej oceniają wolność słowa i mediów w Polsce, odkąd rządzi PiS. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że Freedom House wyjaśnia, iż nawet polityka społeczna PiS (zasiłki rodzinne, darmowe leki dla seniorów) narusza demokrację, gdyż sprowadza się do wykorzystywania „finansowych możliwości państwa dla osiągania celów jednej partii” (raport „Freedom in the World 2017”). Nie ma też co się temu dziwić w przypadku lewicowej organizacji Reporters sans frontières, która nie miała nic złego do powiedzenia, gdy rząd Donalda Tuska wyrzucał prawicowych dziennikarzy z mediów publicznych czy interweniował, aby wpływać na linię redakcyjną prywatnych gazet („Rzeczpospolita”, „Fakt”...). Mówmy lepiej o wolności mediów we Francji, gdzie wszystkie duże media popierały Pana zgodnie przed drugą turą wyborów prezydenckich i wszystkie przyjęły Pana wygraną z entuzjazmem bardziej typowym dla reżimów totalitarnych.

Mówi się we Francji i w Europie, że w Polsce PiS przejął kontrolę nad mediami publicznymi. A w jaki sposób zostali wybrani obecni członkowie francuskiej rady mediów (CSA), a także w konsekwencji szefowie francuskich mediów publicznych? Czy Francuzi nie zobaczyli, jak przed debatą prezydencką pani prezes France Télévisions, Delphine Ernotte, całowała Pańską żonę Brigitte jak starą przyjaciółkę? Zamiast zajmować się pluralizmem w polskich mediach publicznych, które nie były mniej prorządowe, gdy premierem był Donald Tusk (co nikomu w Europie nie przeszkadzało), niech się Pan zajmie pluralizmem mediów publicznych we Francji. W tym miejscu nie omieszkam Panu Prezydentowi zasugerować zapoznania się z petycją Collectif des usagers du service public de l’audiovisuel (organizacji widzów i słuchaczy mediów publicznych) na rzecz poszanowania pluralizmu w mediach finansowanych z abonamentu audiowizualnego. Wszyscy we Francji dobrze wiedzą, że pluralizm ideowy francuskich mediów publicznych rozciąga się od liberalnej lewicy, którą Pan reprezentuje, do skrajnej lewicy zbliżonej do pana Mélanchona.

A co do francuskich mediów prywatnych, niech Pan Prezydent mi wybaczy, ale wszystkie one są w rękach Pańskich przyjaciół – miliarderów, żeby nie powiedzieć oligarchów, którzy są bardziej zainteresowani własnymi interesami gospodarczymi i finansowymi, które Pan obiecał chronić, aniżeli uczciwością, obiektywnością i różnorodnością informacji: Patrick Drahi, który mógł dzięki Pańskim wpływom w charakterze zastępcy sekretarza generalnego Pałacu Elizejskiego wykupić operatora telefonii komórkowej SFR i który odwdzięczył się Panu za wsparcie podczas kampanii prezydenckiej w swoich mediach (BFM TV, Radio RMC, gazety „Libération”, „L’Express”, „L’Expansion”) oraz oddelegowując do Pana sztabu prezesa swojej grupy medialnej Bernarda Mourada; Pańscy przyjaciele Vincent Bolloré (Canal+) i Xavier Niel („Le Monde”), a także wszyscy ci, którzy otwarcie Pana popierali w trakcie kampanii, jak Pierre Bergé („Le Monde”, „L’Obs”, „Huffington Post”, „La Vie…”), który liczy na Pana, aby zalegalizować proceder matek surogatek, czy Arnaud Lagardère (Europe 1, „Paris Match”, le JDD, RFM) i jego okładki poświęcone Panu oraz Pańskiemu małżeństwu w „Paris Match” itp., itd. Nawet Serge Dassault, którego dziennik „Le Figaro” popierał François Fillona przed pierwszą turą wyborów, musiał Pana wesprzeć przeciwko kandydatce zapowiadającej odejście od euro i może nawet wyjście z Unii Europejskiej. Jest to oczywiście zrozumiałe, ale czy można tu mówić o wolności i pluralizmie mediów, skoro wszystkie duże francuskie media prywatne są w rękach wąskiej grupy biznesmenów miliarderów, broniących mniej więcej takich samych interesów?

Polski prezydent Andrzej Duda i rząd Beaty Szydło nie mogą liczyć na tak szerokie poparcie w polskich mediach. Wręcz przeciwnie! Jeśli chodzi o telewizję, poza kanałami publicznymi, są jeszcze dwie duże grupy medialne – TVN i Polsat. Obie nie ukrywają swojej niechęci do obecnej władzy w Polsce. Podobnie rzecz się ma w radiu i w prasie – tu największe gazety należą do niemieckich koncernów medialnych. Są także co prawda gazety o profilu konserwatywnym, gdyż prasa polska cieszy się większą różnorodnością niż francuska. Tak było już za czasów poprzednich rządów liberałów, choć wydawcy konserwatywnych tytułów nie mieli łatwego życia, ponieważ ówczesna władza wywierała presję na reklamodawców, aby odciąć ich od źródeł finansowania. Dzisiaj największy dziennik („Fakt”), jeden z największych tygodników („Newsweek”) i największy portal internetowy (Onet.pl) należą do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer i ich linia redakcyjna jest bardzo krytyczna wobec polityki PiS, jego wizji Unii Europejskiej jako Europy narodów i jego konserwatyzmu obyczajowego.

W naszych francuskich wyborach parlamentarnych trzech kandydatów startuje z obietnicą poparcia dla Pańskich rządów w moim okręgu (VII okręg Francuzów mieszkających za granicą – Europa Środkowo-Wschodnia): socjalista (PS), centrysta (UDI) i oficjalny kandydat Pańskiej Partii (LREM). Jeśli chodzi o kandydata centroprawicy (LR), to przedstawia się on co prawda jako opozycja, ale nie jest wykluczone, że będzie popierał Pański rząd, jeśli zostanie posłem. Aby mieć pewność, że oddam swój głos opozycji, mógłbym zagłosować na kandydata Frontu Narodowego. Jednak jeśli wierzyć wszystkim mainstreamowym mediom francuskim, to Front Narodowy to partia skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna, która sieje nienawiść i doprowadzi rychło kraj do wojny. Obecny podział sceny politycznej i propaganda na rzecz Pana i Pańskich zwolenników przypominają jako żywo sytuację w Polsce. Tę sprzed 1990 r.

A zatem, Panie Prezydencie, jeśli koniecznie chcemy ukarać kraje unijne, w których – jak nam się wydaje – „codziennie łamane są liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady”, to nie Polska i Węgry powinny zostać objęte sankcjami w pierwszej kolejności. Powinna być to Francja.

Olivier Bault

Korespondent w Polsce francuskiego dziennika Présent oraz portali Réinformation TV i Visegrád Post.
Publicysta tygodnika Do Rzeczy i portalu Boulevard Voltaire.


Prezentujemy również treść listu w języku francuskim – Lettre ouverte d’un journaliste français en Pologne au président Macron

Czytaj też:
Lettre ouverte d’un journaliste français en Pologne au président Macron

Całość dostępna jest w 22/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także