AGREGOWANIE. To podstawa. Nie ten propagandysta wygrywa, który wymyśli bardziej chwytliwą manipulację, ale ten, którego manipulacja zostanie szerzej zagregowana. Do tego służą media zintegrowane w jednej orkiestrze, farmy trolli, boty, żartownisie – ale kluczem do sukcesu jest zawrzeć manipulację w takim skrócie, żarcie lub memie, by powtarzali ją wszyscy, aż stanie się obiegowym żartem. Przykład: „Bezdomny kupił Radiu Maryja dwie limuzyny i umarł, ha, ha”. Nikt z toczących z tego bekę nie zadał sobie pytania, po cóż by miało RM kombinować z fikcyjnym bezdomnym, skoro na mocy prawa i tak kupuje samochody bez podatku i cła?
AUTORYTETY. „Wielkość? Bardzo proste, się bierze pompkę i się dmucha: pach, pach, pach! A jak się już nadmucha, to się klęka i się mówi: oto wielkość!”. Cytat z jednej ze sztuk Eustachego Rylskiego doskonale oddaje zasadę kreowania medialnych autorytetów, bazującą na swoistej wymianie przysług: pomagamy komuś zdobywać nagrody, zagraniczne stypendia czy inne zewnętrzne znamiona autorytetu, w zamian za co osoba nimi obdarowana wysławia nas pod niebiosa. „Tato, chwalą nas – wy mnie, a ja was”.
BALON. Propaganda przypomina jego dmuchanie: wystarczy jedna szpilka, żeby pękł, i cała robota na nic. Dlatego trzeba z całą stanowczością niszczyć każdego posiadacza szpilki. Pierwszą troską towarzyszy założycieli III RP przy budowie „demokratycznego” ładu medialnego było niedopuszczenie, by powstało jakiekolwiek wpływowe medium pozostające w dysonansie z przekazem michnikowszczyzny (zniszczenie „Czasu”, „Spotkań”, RTL 7), a ponadto bandytyzm prawny w eterze, oddający go pod duopol Radia Zet (pierwotnie Radia Gazeta, wypączkowanego z „Wyborczej”) oraz RMF. Dopiero stopniowa erozja lewicowo-liberalnego oligopolu w mediosferze po „aferze Rywina”.
DWÓJMYŚLENIE. Prawdziwy ideał propagandowej skuteczności. Jak zdefiniował dwójmyślenie George Orwell, jest to sztuka przypisywania krańcowo odmiennych znaków emocjonalnych temu samemu desygnatowi, w zależności od tego, kogo sprawa dotyczy. Umieszczenie na naszych listach wyborczych wysokich funkcjonariuszy PZPR to jednoczenie się „sił demokratycznych”, obecność na „ich” listach „prokuratora stanu wojennego” to hańba i dowód, że „jest jak za komuny”.
EMOCJE. To o nie tu chodzi. Myślenie nie ma nic do rzeczy.
KŁAMANIE PRAWDĄ. Istota sztuki manipulowania umysłami poprzez umieszczanie prawdziwych faktów w fałszywych kontekstach. Im mniej trzeba usunąć z prawdziwego kontekstu lub do niego dopisać, by uzyskać zamierzoną reakcję emocjonalną, tym skuteczniej to działa. Ponieważ przykładów prawdziwych jest mnóstwo, użyję hipotetycznego: „11 września 2001 r. dwa amerykańskie samoloty zabiły tysiące niewinnych, przypadkowych ludzi, burząc budynki w centrum Nowego Jorku”. Coś tu nie jest prawdą? Zwykłem używać tego przykładu w rozmowach z ludźmi, którym lewicowa propaganda wsadziła do głów określenie „polskie obozy zagłady”.
Nieprzekraczalnym majstersztykiem „kłamania prawdą” była konferencja rosyjskiej komisji gen. Anodiny o katastrofie w Smoleńsku. Wyeksponowanie ignorowanego przez pilotów tupolewa komunikatu „pull up” i wrzucenie szczura o alkoholu w zwłokach gen. Błasika ustawiało sprawę emocjonalnie, cała reszta była tylko tłem. Nie sposób złapać każdego za rękaw i tłumaczyć mu, że system TAWS nie miał wpisanego lotniska Siewiernyj i dawałby komendę „pull up” zawsze, przy każdym, najlepszym nawet lądowaniu, jak GPS z nieaktualną mapą, a alkohol po kilku godzinach wskutek procesów rozkładowych pojawia się w KAŻDYCH zwłokach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.