Ważące 292 g słuchawki wyglądają klasycznie (czytaj: jak typowe nauszne słuchawki) i jak na swoją półkę cenową są naprawdę nieźle wykonane (czytaj: wyglądają na droższe). Przekształcenie je w bezprzewodowy głośnik jest banalnie proste: wystarczy wywinąć nausznice o 180 stopni na zewnątrz. I już. Jeden gest i urządzenie automatycznie zwiększa maksymalną głośność, dzięki czemu można puścić sobie muzykę w ogrodzie lub w małym biurze (po wyjściu szefa). Moc (po 3 W na każdą muszlę) nie rzuca na kolana – niektóre smartfony potrafią zagrać na podobnym poziomie głośności – ale i tak trochę radości przynosi, bo jest w stanie wypełnić dźwiękiem pomieszczenie. Na dużą domówkę głośniczki są ewidentnie zbyt słabe, ale wystarczą, żeby wspólnie posłuchać ulubionych piosenek podczas jazdy samochodem/rowerem/elektryczną deskorolką.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.