Kunachowicz przekonywał, że formalnie nigdy nie był członkiem rady nadzorczej firmy Marcina P. i pracował w niej jedynie cztery tygodnie. – Miałem wprowadzić ład korporacyjny w spółce – mówił. Twierdził też, że nie otrzymał wynagrodzenia z Amber Gold, a pieniądze wpłynęły na konto kancelarii, w której miał 50 proc. udziałów.
Pytany przez sejmowych śledczych o to, czy zasiadał w radach nadzorczych innych firm, świadek nie chciał odpowiedzieć. Zasłonił się tajemnicą zawodową. – Brnie pan bardzo niebezpiecznie – stwierdziła Małgorzata Wassermann, podkreślając, że wejście do rady nadzorczej nie jest objęte tajemnicą radcowską.
Kunachowicz nie ustosunkował się do obciążających go oskarżeń Marcina P. Zaprzeczył również, by kontaktował się z otoczeniem ministra Jacka Cichockiego, koordynatora służb specjalnych w rządzie Platformy. Dopytywany, czy był mózgiem Amber Gold, odpowiedział: – Nie stworzyłem regulaminu, żadnego dokumentu dla tej spółki. Byłem tam parę tygodni, więc nie można mi przypisywać takiej roli.
twitterCzytaj też:
Wassermann o aferze Amber Gold: Tak właśnie działa mafia