Jak dowiedział się serwis Wirtualne Media, wieloletni dziennikarz TVN24, Tomasz Mildyn, pożegnał się ze stacją. Pracował tam od 2007, zaczynając jako reporter wrocławskiego oddziału. Na żywo przekazywał informacje m.in. o tematyce społecznej, kryminalnej czy zdrowotnej. Pracował nie tylko na Dolnym Śląsku, ale także m.in. w Niemczech czy Egipcie, gdzie relacjonował postępy w sprawie śmierci Magdaleny Żuk.
Wieloletni dziennikarz TVN24 odchodzi ze stacji. "Dzięki i do zobaczenia"
Serwis Wirtualnemedia.pl dotarł do wiadomości, którą Tomasz Mildyn wysłał do swoich kolegów. Podziękował w niej za wieloletnią współpracę i podkreślił, ile znaczyło dla niego miejsce pracy.
"Szanowni! Ależ to była przygoda. Zaczynałem tu jako młody kawaler, a odchodzę jako siwy i brodaty mąż i ojciec trójki dzieci. TVN dała mi wiele koleżanek i kolegów, kilkoro przyjaciół, a nawet żonę. Także, jak sami się domyślacie, zawsze będę miał do Was i do Stacji sentyment. Okazuje się, że spędziłem z Wami 17 lat... Dzisiaj się żegnam i przede wszystkim dziękuję. Jednym za zaufanie i stwarzanie możliwości, innym za zrozumienie, kolejnym za koleżeństwo i oparcie. A niektórym za to wszystko razem" – czytamy w e-mailu, cytowanym przez Wirtualne Media.
Tomasz Mildyn odchodzi. Co dalej?
W innej części wiadomości odniósł się do pracy na Dolnym Śląsku.
"Szczególnie oczywiście zapisuję sobie w pamięci mój wrocławski ośrodek, czyli kuźnię matrymonialną. Jak pokazuje doświadczenie – jeśli szukacie drugiej połowy, przyjeżdżajcie pracować we Wrocławiu, na pewno problem się rozwiąże. No takich ludzi chciałbym zawsze spotykać na swojej drodze, nie tylko zawodowej. Już Wam Wrocławianie dziękowałem, ale chcę to zrobić i tutaj" – dodał Mildyn.
Zaznaczył przy tym, że praca w Warszawie również była dla niego dobrym doświadczeniem.
"Dzięki i do zobaczenia" – zakończył e-maila.
Dziennikarz nie odpowiedział na pytania dziennikarzy o swoje dalsze plany zawodowe.
Czytaj też:
Gwiazda "Smoleńska" będzie miała problemy? TVP żąda od niej ogromnej kwotyCzytaj też:
Wpadka w TVP. Prezenter uciekał od kamery