Gross powiedział w wywiadzie dla "Wirtualnej Polski", że obecne zachowanie władz, to "niemal w dosłownym sensie powtórzenie tego, co gen. Moczar, szef UB w komunistycznej Polsce rozegrał 50 lat temu". – Kaczyński jest w jakimś sensie następcą Moczara i tak to będzie zapisane w księgach historycznych. Instytucje rządowe uruchomiły antysemityzm jako oficjalną polityką. To straszne – mówił.
Na te słowa ostro zareagował red. naczelny "Do Rzeczy". – A ja odpowiem, że Jan Tomasz Gross jest następcą Goebbelsa i co? Jest pewien poziom absurdu. Gross występuje dla mnie w roli typowego Polakożercy. Zmienia sens poszczególnych słów i buduje swoje wypowiedzi – mówił, po czym dodał, że całą winę za zbrodnie niemieckie chce się przypisać wyłącznie Polakom.
– To klasyczny przykład polakożercy, który robi karierę na opluwaniu Polaków i radykalizacji języka. Jestem zaniepokojony dużą falą antypolonizmu w Izraelu. W Polsce rząd zamknął ulicę przy ambasadzie Izraela, a w Izraelu część demonstrantów wdarła się na teren polskiej ambasady. Mamy do czynienia z kompletną nierównowagą – powiedział Paweł Lisicki.