Grzegorz Hajdarowicz przekroczył kolejną barierę kompromitacji. Próbując mścić się na publicystach, których niedawno zatrudniał, łamie obowiązujące w branży mediowej standardy oraz dobre obyczaje. W toczących się już procesach właściciel Gremi Media (dawniej Presspublika) pozbawia ochrony prawnej: Pawła Lisickiego, byłego redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”, Tomasza Wróblewskiego, kolejnego naczelnego „Rzeczpospolitej”, oraz Cezarego Gmyza, dziennikarza śledczego, który pracował dla obu tytułów. Wszyscy trzej pracują obecnie w „Do Rzeczy”.
Jak się dowiedzieliśmy, Hajdarowicz polecił mec. Jackowi Kondrackiemu, reprezentującemu „Rz” w sporach prawnych, wypowiedzenie pełnomocnictw tym trzem publicystom. Oznacza to, że w przypadku procesów za artykuły napisane i opublikowane w należącej obecnie do Hajdarowicza gazecie będą musieli sami zapewnić sobie ochronę prawną.
– To sytuacja bez precedensu – ocenia Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”. Zwraca uwagę, że dotąd standardem w „Rz” było zapewnienie dziennikarzom tytułu, nawet tym, którzy zmienili pracodawcę, ochrony prawnej z tytułu pracy wykonanej dla gazety.
– Obawiam się, że ta sprzeczna z dobrymi zasadami obowiązującymi dotąd w „Rz” polityka to forma zemsty czy próba odegrania się na mnie i innych osobach ze strony pana Hajdarowicza za jego porażki i nieudolność – dodaje Paweł Lisicki.
Podobnie sytuację ocenia Tomasz Wróblewski, który mówi, że w jego ocenie to kolejny „przejaw małości Hajdarowicza”.
– Podejrzewam, że jest to związane z tym, iż wytoczyłem mu proces. Najpierw mnie zwolnił, później pozbawił należnej odprawy, a teraz w kolejny sposób próbuje uprzykrzyć mi życie – mówi Wróblewski. I dodaje: – Dziennikarze muszą mieć zagwarantowaną ochronę prawną przez wydawcę, dla którego przygotowywali publikacje. Jeżeli z tytułu ewentualnych procesów poniosę jakieś koszty obsługi prawnej, to obciążę nimi Hajdarowicza - podkreśla.
A eksperci z branży medialnej i znani dziennikarze na Hajdarowiczu nie zostawiają suchej nitki.
– To bulwersujące! Co prawda obowiązek zapewnienia dziennikarzowi, również byłemu, ochrony i pomocy prawnej wynika bardziej z zasad etyki niż sformalizowanych przepisów, niemniej zwyczajowo traktuje się to jako obowiązek wydawcy – podkreśla dr Michał Zaremba, medioznawca i specjalista prawa prasowego z UW.
Jego zdaniem takie działania Hajdarowicza będą prowadziły do tego, że dziennikarze pracujący obecnie dla niego jako właściciela „Rz” będą obawiali się podejmować trudne tematy. – To bardzo zła decyzja. Mam wrażenie, że pan Hajdarowicz sam sobie strzelił w stopę – mówi dr Zaremba.
Zaskoczony jest też Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy, który mówi, że co prawda z formalnego punktu widzenia Hajdarowicz mógł jako wydawca podjąć taką decyzję, ale jest ona bardzo subiektywna i sprzeczna z przyjętymi standardami. – Dziennikarz piszący tekst ponosi odpowiedzialność za jego treść, ale powinien mieć też świadomość, że wydawca gwarantuje mu pewne bezpieczeństwo i pomoc prawną. W swojej praktyce jako wydawca zawsze byłem za tym, by taka pomoc prawna dziennikarzowi była zapewniona – mówi Podkański.
A Sławomir Jastrzębowski, dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem i redaktor naczelny dziennika „Super Express”, wytyka Hajdarowiczowi, złamał podstawowe standardy funkcjonujące na linii wydawca – dziennikarz.
– To jest coś absolutnie niebywałego! Jeżeli wydawca nie gwarantuje bezpieczeństwa procesowego dziennikarzowi, który dla niego pracuje lub pracował i z którego pracy wydawca czerpał korzyści finansowe, to jest to rzecz skandaliczna – mówi Jastrzębowski.
Naczelny „SE” dodaje, że sprawa odbije się negatywnie na samym Hajdarowiczu i sytuacji w kierowanych przez niego tytułach. – Bardzo trudno będzie mu skłonić kogoś do pracy dla niego, jeżeli nie podpisze specjalnej umowy gwarantującej dziennikarzowi pomoc prawną – podkreśla.
Interwencję w tej sprawie zapowiada Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.
– To, co zrobił Hajdarowicz, to skandal. To uderzenie w bezpieczeństwo wykonywania zawodu dziennikarza – oburza się Krzysztof Skowroński, szef SDP.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich ma wydać oświadczenie w tej sprawie.