Ukraińscy nacjonaliści w obronie polskich grobów
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Ukraińscy nacjonaliści w obronie polskich grobów

Dodano: 
Cmentarz Orląt Lwowskich
Cmentarz Orląt Lwowskich Źródło:PAP / Darek Delmanowicz
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | „Nie walczymy ze zmarłymi, w przeciwieństwie do polskich prowokatorów” – czytamy w oświadczeniu Korpusu Narodowego. Organizatorzy niedawnego antypolskiego marszu we Lwowie dziś bronią Cmentarza Orląt Lwowskich.

Polskiemu odbiorcy zapewne trudno zrozumieć, o co chodzi ukraińskim nacjonalistom. Partia Korpus Narodowy od początku istnienia deklarowała chęć współpracy z Polską w ramach tzw. Sojuszu Bałtycko-Czarnomorskiego. Podobnie zresztą jak Swoboda i Prawy Sektor. Jednak to właśnie Korpus Narodowy miał opinię najbardziej (o ile w ogóle można takiego sformułowania użyć) propolskiej siły w ramach ruchu neobanderowskiego. A to dlatego, że politycy tej radykalnej formacji sympatię do Polski okazywali nie tylko na poziomie programowych deklaracji. Andrij Bilecki był jednym z sygnatariuszy wystosowanego do władz Lwowa apelu o nieeskalowanie napięć z Polską, w kontekście planów usunięcia rzeźb lwów z Cmentarza Łyczakowskiego. Zdaniem wielu komentatorów to wszystko się zmieniło, a Korpus Narodowy pokazał swoją prawdziwą twarz, gdy jego działacze zorganizowali marsz pod hasłem „Nie dla polskich panów”. Próbowali tłumaczyć, że chodzi jedynie o sprzeciw wobec nowelizacji ustawy o IPN. – Na sztandarach nie napisaliśmy „Polska nie dla polskich panów”. Nie chodziło o atak na naród polski, tylko krytykę polskiej władzy za niesprawiedliwą „ustawę banderowską” – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Światosław Siryj, szef KN we Lwowie. Symptomatyczne wyjaśnienie: ukraińscy nacjonaliści często powtarzają, że nie życzą sobie krytyki banderyzmu na ich terenie, a Polacy u siebie mogą sobie robić, co chcą. To jednak o tyle niekonsekwentne, że ustawa o IPN została uchwalona przez polski parlament, i tylko częściowo dotyczy obywateli Ukrainy… Tak czy inaczej tłumaczenia organizatorów nie zmieniają jednego podstawowego faktu: marsz miał wymowę zdecydowanie antypolską i w oczach wielu obserwatorów, nawet sympatyków KN, mógł oznaczać antypolski właśnie zwrot w polityce tego ugrupowania. Tydzień po demonstracji nieznany sprawca wrzucił na teren Cmentarza Orląt Lwowskich niewielki ładunek wybuchowy. Oczywiście, podejrzenie od razu padło na KN. Trudno się dziwić – kto mógł zaatakować polską nekropolię, jak nie ten, kto nie życzy sobie we Lwowie „polskich panów”?!

Korpus Narodowy odpowiada na te zarzuty w specjalnym oświadczeniu, nazywając atak na cmentarz „putinowską prowokacją”, która ma skłócić Polaków i Ukraińców. „My, ukraińscy nacjonaliści, nie walczymy ze zmarłymi. Nawet jeśli to żołnierze, którzy walczyli przeciwko naszym przodkom. Inaczej niż polscy prowokatorzy, którzy dziś niszczą pamięć historyczną, plądrując groby naszych Żołnierzy (chodzi m.in. o burzenie pomników UPA na Podkarpaciu – red.). Sami jesteśmy żołnierzami, i wiemy, jaką cenę ma pamięć o tych, którzy wzięli do ręki broń w imię Ojczyzny” – czytamy w oświadczeniu. – „Ukraińscy nacjonaliści są dziś tą siłą, która pamięta wspólne zwycięstwa nad wrogiem oraz szanuje tragiczne momenty w dziejach każdego narodu Europy. Pragniemy połączyć nasze wysiłki na rzecz potężnej i wielkiej wspólnej przyszłości Europy Wschodniej. Dla tego celu zrobimy wszystko, co możliwe, aby nie dopuścić do kremlowskich prowokacji. Bierzemy pod swoją obronę zarówno Cmentarz Orląt Lwowskich, jak i groby Strzelców Siczowych (czyli jednostki, która walczyła o Lwów z Polakami – red.) we Lwowie. Mamy nadzieję, że polscy nacjonaliści uświadomią sobie, że celem Rosji jest skłócić nasze narody”. Rzeczywiście, Drużyny Narodowe – czyli w pewnym sensie bojówka Korpusu Narodowego – zaczęła „patrolować” Cmentarz Łyczakowski w poszukiwaniu ewentualnych „prowokatorów”, którzy mieliby niszczyć polskie czy ukraińskie groby. Światosław Siryj, który jeszcze niedawno maszerował ze swoimi ludźmi pod antypolskimi hasłami, dziś twierdzi, że będzie bronił polskiej nekropolii. Co jednak symptomatyczne, Korpus Narodowy nie tylko deklaruje obronę polskich miejsc pamięci, nie tylko zaprasza Polaków do współpracy i sojuszu, ale również Polakom grozi: „Wyciągamy rękę do naszych polskich przyjaciół, ale ostrzegamy, że nasza ręka zamieni się w pięść, gdy tylko spróbujecie odebrać nam naszą Ziemię!” – czytamy w oświadczeniu. Samo wspominanie o rzekomych polskich roszczeniach terytorialnych i wynikające z tego wyimaginowanego problemu groźby – to nie brzmi najlepiej w ustach działaczy partii, która chce sojuszu z Polską. Szczególnie, że KN współpracuje z partią Prawy Sektor, której liderowi zdarzało się publicznie wyrażać sentyment do Zakerzonia, czyli polskich ziem, uważanych przez banderowców za ukraińskie (choć sam KN oficjalnie od tego typu wynurzeń zdecydowanie się odcina). Poza tym nie wiadomo, co Korpus Narodowy potraktuje jak „próbę odebrania Ziemi”. Oby nie chodziło o jakiekolwiek symboliczne wspomnienie o polskiej PRZESZŁOSCI Lwowa – a przecież takich wspomnień zapewne będzie wiele w roku stulecia odzyskania niepodległości, a także stulecia polsko-ukraińskiej wojny o Lwów. Oby zarówno polscy, jak i ukraińscy nacjonaliści pamiętali, że konflikt, w którym naprzeciw siebie stanęły Orlęta Lwowskie i Strzelcy Siczowi, miał opinię „wojny dżentelmeńskiej” z uwagi na wzajemny szacunek przeciwników…

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także