Wcześniej Onet podał, że banery wyborcze Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka i Daniela Obajtka drukowano w "tajnej drukarni" ulokowanej w garażu w Aleksandrowie w województwie lubelskim.
"Proceder nadzorowali m.in. urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz asystent Sądu Okręgowego w Krakowie. Prokuratura podejrzewa, że mogło dojść do nielegalnego wspierania komitetu wyborczego, z pominięciem oficjalnych źródeł finansowania" – czytamy w artykule.
Obajtek: Standardy rodem z Białorusi
W sobotę do publikacji Onetu ponownie odniósł się Daniel Obajtek, podkreślając, że wszystkie banery z "tajnego garażu" były legalnie zlecone i opłacone przez KW PiS. Zamieścił również dokumenty, które mają potwierdzać pochodzenie i finansowanie banerów.
"Nielegalne jest działanie prokuratury, która skonfiskowała kilkadziesiąt banerów wyborczych w trakcie trwania kampanii. Standardy rodem z Białorusi. Tak uśmiechnięta Polska uniemożliwia prowadzenie normalnej kampanii wyborczej" – ocenił były szef Orlenu, który w wyborach do Parlamentu Europejskiego kandyduje z list PiS na Podkarpaciu.
W piątek Obajtek stwierdził, że "zawarte w artykule insynuacje są podstawą do skierowania sprawy w trybie wyborczym".
Oświadczenie właściciela drukarni
Do sprawy odniósł się właściciel spółki, w której mieściła się drukarnia. Przedsiębiorca wzywa do zaprzestania rozpowszechniania "fałszywych informacji o tajnej nielegalnej drukarni". Podkreśla również, że do sądu oraz prokuratury zostało złożone zażalenie jak i zawiadomienie o złamaniu prawa poprzez kradzież (zabezpieczenie) banerów wyborczych kandydatów do europarlamentu.
"O ile prokurator może zabezpieczyć urządzenie do druku banerów, to prawo zabrania zabierania legalnych banerów wyborczych. Żaden z policjantów nie zapytał, czy mamy zlecenie lub faktury. Dlatego na prokuratora oraz policjantów zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia i przestępstwa z załącznikami w postaci faktur i przelewów" – czytamy w oświadczeniu.
Przedsiębiorca podkreśla, że działalność spółki jest w pełni legalna, a drukowanie banerów nie odbywało się w żadnym "tajnym garażu", tylko w 200-metrowym pomieszczeniu gospodarczym, które zawsze było otwarte i łatwo dostępne dla przyjeżdżających i odbierających wydrukowane banery. "Wszystkie działania spółki były i są legalne" – zapewnia.
Argumentuje, że artykuł Onetu "tworzy fałszywe sugestie i z tym, jako spółka działająca legalnie, nie możemy się zgodzić". Zapewnia, że prokuratura dysponuje fakturami, które potwierdzają legalność banerów.
Spółka będzie domagać się odszkodowania
"Ten sam prokurator miesiąc wcześniej otrzymał awans z rąk PO. Sprawa jest skandaliczna i spółka złożyła stosowne zażalenia i dokumenty zaraz po zabezpieczeniu materiałów wyborczych. Spółka będzie domagać się odszkodowania nie tylko za narażenie reputacji, ale także za zablokowanie jej działań w czasie tak szczególnym jak kampanie wyborcze, które to będą oscylować w kwotach kilkuset tysięcy złotych do kilku milionów złotych. Niestety te koszty finalnie obciążą Skarb Państwa" – czytamy dalej.
Jednocześnie właściciel prosi, by nie ujawniać jego danych, aby nie narażać spółki na dalsze straty.
Czytaj też:
Obajtek wezwany przed komisję. Były prezes Orlenu wydał oświadczenie