Punktem odniesienia dla artykułu, opublikowanego na portalu Agencji Informacyjnej Regnum, była decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowaniu ustawy pozbawiającej stopni wojskowych członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Stremidłowski przypomina, że do WRON, oprócz Wojciecha Jaruzelskiego, należał również pierwszy polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
Rosyjski komentator analizuje podejście PiS do historii. Jak pisze, partia Kaczyńskiego „uderzała w opozycję, próbując zdyskredytować tych oponentów, których autorytet moralny został utrwalony w latach osiemdziesiątych, kiedy najpierw walczyli z PZPR, a następnie, w rezultacie Okrągłego Stołu, przejęli z rąk tej partii, a dokładnie z rąk Jaruzelskiego, władzę w Polsce”. Według Stremidłowskiego właśnie w celach walki politycznej najpierw zaczął „demonizować Polską Rzeczpospolitą Ludową i wszystko, co z PRL związane”, żeby potem postsolidarnościową, okrągłostołową konkurencję powiązać z komunistami, „dysydentom przypisać działalność agenturalną na rzecz służb specjalnych” (to nazwisko nie pada, ale z pewnością chodzi przede wszystkim o Wałęsę) i „wyrzucić z polityki”. „Efektem ubocznym tej kampanii propagandowej stały się pomniki Armii Czerwonej i ofiara, poniesiona przez naród sowiecki, który wygnał nazistów ze swojego terytorium, a także z Europy, w tym z okupowanej Polski” – pisze Stremidłowski. Jego zdaniem PiS w pewnym momencie „przesadził” w krytyce „polskiej historii lat 1945-1989”. „W społeczeństwie zaczęło rosnąc niezadowolenie faktem, że wszystko, co działo się w PRL, malowane jest w czarnych barwach, że stygmatyzuje się nie tylko władze, ale i zwykłych Polaków, uczciwie wykonujących swoją pracę i nie biegających na marsze „Solidarności” – twierdzi rosyjski publicysta. Nie wspomina przy tym ani słowem o tym, że PRL nie była państwem niepodległym, ale sowieckim satelitą. Polityków PiS oskarża o stygmatyzowanie epoki komunizmu, choć sam stygmatyzuje z kolei tych, którzy nie chcieli godzić się z tym komunizmem godzić – skoro ci, którzy „nie biegali” na marsze „Solidarności”, wykonywali „uczciwie” swoją pracę, to chyba jasne jest, że z kolei opozycjonistom nie przypisuje Stremidłowski „uczciwych” intencji…
Dla podparcia swoich tez rosyjski publicysta cytuje politologa Rafała Matyję, który zaznacza – skądinąd słusznie – że PRL to „ciekawa epoka, która nie ograniczała się do walki z komunistami”. Stremidłowski przytacza też wyniki sondażu IBRIS, zgodnie z którymi tylko 29 procent badanych popiera degradację Jaruzelskiego. „Nawet wśród zwolenników PiS ustawę poparło niewiele ponad 60 procent. Kolejnym następstwem (niezadowolenia z polityki historycznej PiS – red.) stał się wzrost poparcia dla lewicy, którzy w 2015 roku nie weszli do Sejmu. Sondaże zaczęły dawać SLD trzecie miejsce, co wywołało niezadowolenie wśród polityków partii rządzących, którzy zaczęli oskarżać socjologów o „lewackie intrygi i manipulacje”. Oczywiście, na korzyść SLD podziałał fakt, że lewica wystąpiła w obronie prawa do aborcji i poparła organizacje kobiece, a przecież to właśnie kobietom udaje się organizować najliczniejsze protesty antyrządowe” – pisze Stanisław Stremidłowski. Jego zdaniem na rosnącą popularność SLD wpłynęło również to, że politycy tej partii „nie bali się głośno protestować przeciwko fałszowaniu historii, jakim jest negowanie roli Armii Czerwonej i sprzymierzonych z nią Polaków w wyzwoleniu Polski”. Stremidłowski nie zgadza się, że weto Dudy skutecznie pozbawi lewicę argumentów przeciw PiS, a to dlatego, że „tak szybko nie zniknie sentyment za PRL”. „A przy tym prezydent wyznaczył linię kolejnego rozłamu w partii rządzącej. Jego „nieoczekiwany krok” wywołał liczne negatywne komentarze z prawej strony”. Jednocześnie rosyjski publicysta stwierdził, że Duda, przyczyniając się do dymisji Antoniego Macierewicza, „pomógł armii”. Stremidłowski cytuje Donalda Tuska, który ocenił, że prezydent, „jako zwierzchnik sił zbrojnych nie zgodził się, aby politycy decydowali o losie oficerów”, co szczególnie ważne w dzisiejszych, „niespokojnych czasach”.
„W latach dwudziestych XX wieku, kiedy bezpieczeństwo, tak jak dziś, było priorytetem, armia polska odegrała kluczową rolę w procesie politycznym w Polsce, zdobywając władzę dyktatorską dla Piłsudskiego” – pisze Stremidłowski. Powołując się na wypowiedzianą na łamach „Rzeczpospolitej” tezę, w myśl której PiS zniszczy pookrągłostołowy ład, nie tworząc przy tym zapowiadanej IV RP, rosyjski publicysta sugeruje: „Któż mógłby stworzyć nowy konsensus społeczno-polityczny w Polsce? Być może, znów nie będą to politycy”. Jeśli Stanisław Stremidłowski uważa, że w Polsce jest możliwy wojskowy zamach stanu z Dudą na czele, ponieważ Duda, wetując ustawę degradacyjną, zaskarbił sobie przychylność prostych żołnierzy, świadczy to raczej, że rosyjski publicysta nie ma pojęcia o polskich realiach. Najwyraźniej uwierzył w rosyjską propagandę, zgodnie z którym Polacy dzielą się na złą, rusofobiczną władzę i dobry, wdzięczny Armii Czerwonej naród, który uważa Wojciecha Jaruzelskiego, Rolę-Żymierskiego, Karola Świerczewskiego czy zapomnianego już (ale jednak najmniej skompromitowanego z wymienionych) Zygmunta Berlinga za bohaterów, o których pamięć należy walczyć. „Zwykli żołnierze”, którzy – z uwagi na wiek i staż – z reguły służbę w wojsku polskim rozpoczynali z reguły już w wolnej Polsce, raczej cenią autorytet Armii Krajowej niż Armii Czerwonej, a marszałka Piłsudskiego niż marszałka Rokossowskiego. Przy czym Komendanta cenią raczej nie za krwawy przewrót majowy, który pochłonął więcej ofiar niż stan wojenny, ale za Bitwę Warszawską, ratując Polskę przed tą samą armią, która ćwierć wieku później Polskę „wyzwoliła”…