Cały tekst dotyczy wad demokracji, które Korwin-Mikke przedstawia na fikcyjnym scenariuszu. Polityk przekonuje, że w Polsce nawet Władimir Putin nie zaprowadziłby porządku. W tekście czuć jednak sympatię polskiego polityka do rosyjskiego prezydenta oraz jego działań w Rosji. "Dzwony biją na Te Deum - zaczyna się nowa era, p. Putina instalujemy, oczywiście, na Zamku Królewskim w Warszawie - i zaczyna On swoje rządy (...) Na początek JE Włodzimierz Putin, już jako polski prezydent, zechciałby zapewne zmniejszyć biurokrację (...) Potem chciałby likwidować ustawy krępujące produkcję. To by się dowiedział, że bez zgody Unii Gejropejskiej jest to niemożliwe (...) Następnie Pałac zostałby oblężony przez delegacje (tfu!) gejów, feministek, transwestytów protestujących przeciwko zamiarowi Pana Prezydenta naruszenia ich Świętych Praw" – wylicza Korwin-Mikke.
Polityk puentuje, że przy obecnych ograniczeniach, Władimir Putin "przy pomocy grupki wiernych KGB-istów uciekłby z Polski i ponownie objął rządy w Rosji". "Tak, tak: przy obecnej niemiłosiernie nam panującej d***racji nikt nie będzie w stanie zaprowadzić w Polsce porządku..." – podsumowuje.