W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Kukuła został zapytany m.in. o to, czy ryzyko wybuchu wojny jest realne. – To realne zagrożenie. Dla mnie najważniejsze pytanie jest inne. Czy i kiedy zdołamy zbudować system odporności państwa oraz zdolności sił zbrojnych do długotrwałego niwelowania tego zagrożenia – podkreślił.
– To, czy i kiedy wojna wybuchnie, w pewnym sensie zależy od nas. Atakowanie państwa dobrze przygotowanego do obrony, którego społeczeństwo stanie do walki, jest olbrzymim ryzykiem. Agresja zawsze karmi się słabościami – argumentował.
Zwrócił uwagę, że "Rosja dysponuje potencjałem demograficznym, surowcowym oraz co najważniejsze, wciąż sprawnie funkcjonującym przemysłem obronnym nie tylko do prowadzenia wojny, ale również równoległego rozwijania swojego potencjału obronnego".
Ocenił, że ewentualne zakończenie konfliktu na Ukrainie znacznie ułatwi Moskwie rozbudowę swoich sił zbrojnych.
Gen. Kukuła: Polska z pewnością nie będzie bronić się sama
Szef Sztabu Generalnego wyraził jednocześnie przekonanie, że w razie agresji ze strony Rosji lub Białorusi, Polska otrzymałaby pomoc ze strony sojuszników. – Tak, mam taką pewność. NATO dzisiaj jest zupełnie inną organizacją niż jeszcze dziesięć lat temu – przekonywał.
Jako przykład podał "plany regionalne oraz obserwowane przez mieszkańców Polski liczne ćwiczenia, które mają przygotować do walki zgodnie z ich zapisami siły z państw sojuszniczych". – Z pewnością nie będziemy bronić się sami – dodał.
Dopytywany, czy Polska udzieli militarnej pomocy krajom bałtyckim w razie ewentualnej agresji, Kukuła odpowiedział, że tak, "bo tak działa NATO". Jak tłumaczył, "z punktu widzenia spójności sojuszu bezpieczeństwo Polski zaczyna się w Estonii i pozostałych państwach bałtyckich".
Zwrócił też uwagę, że obrona Litwy, Łotwy i Estonii nie jest możliwa bez Polski, przez którą wiedzie do nich jedyne połączenie lądowe.
Czytaj też:
Gen. Piotrowski: Polska powinna móc zestrzeliwać rosyjskie rakiety nad Ukrainą