Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza". Do zdarzenia doszło na początku listopada. Dyrektorka biura poselskiego zadzwoniła do parlamentarzysty, aby przekazać mu, że dzwoniono z policji z prośbą o numer telefonu. Kobieta została zapewniona, że sprawa jest wagi państwowej.
Poseł oszukany w hotelu sejmowym
Następnego dnia do posła zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako inspektor Boroń. Stwierdził, że dzwoni w sprawie istotnej dla bezpieczeństwa posłów i Sejmu.
Poseł usłyszał, że jego telefon został zhakowany i służby proszą go o współpracę. Polityk jednak poddał w wątpliwość, czy jest to autentyczny policjant. Wtedy mężczyzna podał mu swoje dane i polecił rozłączyć się oraz zadzwonić na 112. Gdy poseł tak uczynił, w telefonie pojawiła się kobieta oraz odgłosy biurowej krzątaniny. Tam poseł "potwierdził", że numer identyfikatora jest prawdziwy, a polityk został ponownie przełączony do mężczyzny podającego się za inspektora Boronia.
– Straciłem czujność. Policjanci mówili mi potem, że to żadna ujma, bo w taki sam sposób oszuści dymają nawet prezesów banków – przyznaje post factum poseł.
Oszustw w rozmowie telefonicznej podał nazwy dwóch banków i spytał się, czy poseł ma tam konta.
– Proszę się natychmiast zalogować, bo dostęp do kont został już przejęty. Przeleje pan pieniądze na konto techniczne. My je tam zabezpieczymy – polecił "inspektor Boroń".
Oszust do posła: Proszę zadzwonić na 112
Gdy poseł zaczął się wahać, oszust stwierdził, że policja przeleje mu trochę swoich pieniędzy, by sprowokować hakerów. Po chwili na koncie pojawiło się kilka tysięcy złotych, a polityk wykonał przelew i oddał swoje pieniądze oszustom. "Boroń" domagał się, by polityk poprosił żonę o przelew, aby dalej "prowokować" oszustów.
Parlamentarzysta tak też zrobił. Jego żona przelała mu 50 tys. zł, a ten oddał je oszustom. Następnie zlikwidował lokaty, zadłużył się na karcie kredytowej oraz uruchomił dodatkowy debet.
– Za chwilę zadzwoni pracownik banku, żeby potwierdzić operację. Proszę uważać, bo to jeden z oszustów. Proszę wszystko potwierdzać, my ich namierzamy – instruował oszust, a poseł wykonywał dalej te zalecenia. Przesłał też zdjęcie dowodu osobistego swojego i żony. Łącznie polityki ukradziono 150 tys. zł. Polityk przyznaje, że przez kilka godzin działał jak w amoku. Dopiero gdy obudził się o piątej nad ranem i emocje opadły, doszło do niego, że cała sprawa wygląda bardzo podejrzanie. Zadzwonił do znajomego policjanta, który bez wahania stwierdził, że "inspektor Boroń" był oszustem.
Polityk nie jest jedyną ofiarą. Z ustaleń "GW" wynika, że oszuści okradli w ten sposób pół miliona złotych księdzu z Pomorza. Z danych policji wynika, że wartość strat poniesionych na skutek oszustw telefonicznych wyniosła w 2022 roku ponad 140 mln zł.
Czytaj też:
Śmiertelnie postrzelił policjanta, będzie na wolności. Prokuratura zmienia zdanieCzytaj też:
Policja rozbiła siatkę pedofilską. Grupa działała na terenie całej Polski