W czwartek Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze ogłosiła postanowienie dotyczące przedstawienia 11 zarzutów posłowi Prawa i Sprawiedliwości. Jak przekazano w komunikacie, przedmiotem śledztwa jest "złożenie fałszywych – to jest podających nieprawdę lub zatajających prawdę oświadczeń o stanie majątkowym”.
Łukasz Mejza nie przyznaje się do winy
Siedem zarzutów dotyczy podania nieprawdy lub zatajenia prawdy w złożonych oświadczeniach majątkowych. Kolejne trzy to podejrzenie podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych złożonych przez Mejzę jako sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego i później także wiceministra sportu.
Jedna sprawa dotyczy niedopełnienia obowiązku zgłoszenia przez niego, jako funkcjonariusza publicznego wymaganych informacji nie później niż w ciągu 30 dni od rejestru wprowadzonego przez marszałka Sejmu.
Tuż po tym, jak prokurator postawił politykowi zarzuty, odbyło się przesłuchanie posła. Polityk nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Poseł poinformował Polsat News, że zgadza się na publikację jego danych osobowych i wizerunku.
Za zarzucane posłowi czyny grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
Zrzekł się immunitetu przed głosowaniem Sejmu
Zgodnie z zapowiedzią Mejza zrzekł się immunitetu. Poseł PiS zrobił to zanim Sejm zdążył przegłosować odebranie mu tej ochrony. Polityk przekazał swoją decyzję w trakcie obrad i zwrócił się bezpośrednio do ministra sprawiedliwości.
– Żeby pokazać, że mam całkowicie czyste sumienie zrzekam się immunitetu. Proszę to zaprotokołować, składam oświadczenie podpisane przeze mnie. Także panie Bodnar, do zobaczenia w sądzie – powiedział Łukasz Mejza i złożył oświadczenie na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek.
Czytaj też:
Kuczmierowski na wolności. Giertych chce zbadania sprawyCzytaj też:
Urlop Trzaskowskiego. PiS: Który Rafał jest prawdziwy?