Gdyby wywiad z Jarosławem Hrycakiem, ukraińskim historykiem i wykładowcą tamtejszych uniwersytetów, opublikowało któreś z pism albo portali lokujących się na prawo od PiS, nie miałbym wątpliwości, jaki publikacja ta miała sens. Byłoby nim dostarczenie argumentu przeciwko nieprzemyślanemu popieraniu przez Polskę, tylko w imię antyrosyjskości, ukraińskich aspiracji niepodległościowych. Przy czym sam uznałbym ten argument za mocny. Oto, jak pokazuje przykład wspomnianego historyka, stan świadomości ukraińskich elit: apoteoza galicyjskiego nacjonalizmu, najbardziej obok niemieckiego zbrodniczego i barbarzyńskiego z nacjonalizmów, jakie wydało ubiegłe stulecie, relatywizowanie i usprawiedliwienie masowych mordów dokonanych przez ten nacjonalizm, równoważenie ich kłamliwym przypisywaniem symetrycznych win Polakom i całkowite zafałszowanie wielowiekowej historii naszych wzajemnych relacji, tym groźniejsze, że dokonywane w modnym duchu „politycznej poprawności”. Słowem, z wywodów tamtejszego intelektualisty dowiadujemy się, że nie ma innej Ukrainy niż ta skorumpowana i mafijna, kontrolowana przez Rosję, albo banderowska, chorobliwie antypolska i restytuująca mity założycielskie, które raz już popchnęły Ukraińców do krwawej eksterminacji Polaków, Żydów i innych mniejszości narodowych.
"Gazeta Wyborcza” jednak, jak sądzę, chciała osiągnąć efekt inny. Wykreować autorytet, który po raz kolejny powie Polakom, że ich historia jest szczególnie haniebna, że zamiast hołdu dla poprzednich pokoleń i ich ofiar winni odczuwać wstyd i odrazę. Że byliśmy kolonizatorami, zbrodniarzami, prześladowcami i nie mamy moralnego prawa do niczego.
Dziennikarka od Michnika z zachwytem przyjmuje prymitywne symetrie swego rozmówcy: rzeź Wołyńska to to samo co Jedwabne, Polacy na Ukrainie to jak Francuzi czy Anglicy w Afryce etc. Są to manipulacje obliczone na kompletnych idiotów (odsyłam ciekawych na przykład do mego felietonu w majowej „Historii Do Rzeczy”), ale to oni właśnie stanowią target dla narracji budowanej przez takich mędrców jak Gross czy właśnie Hrycak. Narracji, w której nawet nacjonalizm nie jest taki zły, jeśli tylko nie jest to nacjonalizm Polski – a jeśli Polsce wrogi, to już całkiem OK.