Branżowe serwisy odnotowały, że akcje Jastrzębskiej Spółki Węglowej osiągnęły najniższą wjej krótkich dziejach cenę – około 10 zł za sztukę. W chwili debiutu jedna akcja JSW wyceniona została na 136 zł, a ówczesny minister Grad (tak, ten sam sprawdzony fachowiec, który od dwóch lat buduje elektrownię atomową z wynagrodzeniem miesięcznym ponad 100 tys. zł i jeszcze nie ustalił nawet jej lokalizacji) plótł farmazony giełdowym leszczom, by w tę „pewną lokatę kapitału i szybki zysk” ładowali oszczędności. „Zwykły Kowalski też zarobi na prywatyzacji JSW!” – kto ma czas, ten niech sobie poszuka w Internecie tych tytułów. Ze wszystkiego, co wówczas wygadywano, prawdą okazało się tylko jedno: że „inwestycja w akcje JSW uświadomi siłę polskiej gospodarki”.
Co się stało, że otrąbiony prywatyzacyjny cud PO okazał się aż taką klęską?
Wystarczy spojrzeć na wykresy: kursy akcji i wycena spółki załamały się wskutek wymuszonej na niej przez rząd decyzji o zakupie po znacznie zawyżonej cenie kopalni bankrutującej Kompanii Węglowej. Szło o przepompowanie do bankruta grubszej gotówki, żeby nie zabrakło jej na górnicze pensje, z ominięciem unijnych rygorów dotyczących pomocy publicznej. Pamiętają państwo? Były wtedy na Śląsku strajki, pani premier najpierw przez parę dni pohukiwała na związkowców, odgrywając „żelazną damę”, a potem szybciutko zmiękła i znalazła rozwiązanie problemu – właśnie takie.
Obecnie waży się, czy los JSW podzielą spółki energetyczne. Górnictwo, według prognoz ekspertów, przyniesie w tym roku 2,5 mld straty, gdzieś trzeba to zamieść i jedynym pomysłem władzy jest powtórzyć, w odpowiednio większej skali, ten sam numer – znaleźć w państwowych zasobach gracza jeszcze rentownego i uwiązać mu tonące kopalnie u nóg. Oczywiście tak obdarowane elektrownie, skoro na nie padło, nie będą miały prawa przeżyć i skończą tak jak JSW, ale przynajmniej do października górnicy pensje dostaną. A potem to już się będzie martwić PiS.
Chodzą jednak słuchy, że prezesi wyznaczonych do „inwestowania” spółek się zbuntowali. Odmówili wykonu! Jeśli naprawdę tak się stało, byłoby to dowodem na to, że władza PO-PSL dogorywa. Szkoda, że – nie tylko z punktu widzenia górnictwa – siedem lat za późno
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.