Do zdarzenia doszło w niedzielę 18 maja w komisji wyborczej nr 663 w Warszawie. Pani Karolina relacjonowała Interii, że nie wydano jej karty do głosowania. Członkowie komisji wskazali, że ktoś zagłosował już wcześniej, używając numeru zaświadczenia, które posiadała.
Wbrew obowiązkowi, komisja nr 663 w Warszawie nie odnotowała sprawy pani Karoliny i jej problemu z zaświadczeniem w protokole.
Stanowisko KBW. Szef Biura oburzony
– Tego rodzaju sytuacje nie powinny mieć miejsca. Jestem naprawdę oburzony. Trudno mi uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć – komentuje szef Krajowego Biura Wyborczego Rafał Tkacz.
Jak mówi Interii, zaświadczenia o prawie do głosowania są zabezpieczone: mają specjalny hologram w prawym górnym rogu i unikalny numer. – Nie da się ich w prosty sposób zduplikować czy sfałszować. Mimo to pojawiła się grupa ludzi, która twierdzi, że te dokumenty ktoś mógł kopiować. Ruch Kontroli Wyborów jeszcze przed wyborami tego się dopatrywał – zauważa.
Jednocześnie nie potrafi wskazać, gdzie popełniono błąd. – Stworzyli aplikację, którą udostępniono członkom komisji związanym z tym ruchem. Ci ludzie zostali poinstruowani, żeby wpisywać do niej numery zaświadczeń. I wygląda na to, że gdzieś ktoś wpisał jakiś numer, później komisja nr 663 też go wpisała – i nagle aplikacja pokazała na czerwono, że ten numer już został użyty. Ale nie wiemy, czy ktoś nie popełnił błędu przy przepisywaniu. Nie mamy pewności, czy wszystkie dane były wpisywane poprawnie i czy rzeczywiście chodziło o ten sam dokument – komentuje Rafał Tkacz.
– Jestem absolutnie zwolennikiem oddolnych ruchów społecznych pilnujących prawidłowości wyborów, jednak w tej sprawie należało postąpić zupełnie inaczej – dodaje szef KBW.
Czytaj też:
Wybory prezydenckie. Tajemnicze zniknięcie kilkuset kart do głosowaniaCzytaj też:
Wyniki wyborów prezydenckich przełożone na mandaty sejmowe